- Nasi ratownicy medyczni na miejscu wezwania, w Urzędzie Miasta, zobaczyli, że automatyczny defibrylator zewnętrzny jest już prawidłowo używany przez strażników miejskich, których zresztą niedawno szkoliliśmy w mieleckim pogotowiu. Urządzenie było już zainstalowane na pacjencie, trwało kolejne badanie rytmu serca i padła komenda o konieczności użycia prądu. I wtedy już nasi ratownicy przejęli akcję, zresztą z pomocą innego ratownika medycznego, który akurat w swoim prywatnym czasie coś załatwiał w urzędzie. Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że reanimacja prowadzona początkowo przez strażników miejskich, ich wiedza, która była m.in. efektem dobrego szkolenia, uratowały pacjentowi życie, były kluczowe. Tak jak samo użycie AED, które na szczęście znajdowało się w urzędzie – mówi dyrektor Paweł Pazdan. - Kiedy mówi się o wielkiej wadze szkoleń z zakresu pierwszej pomocy, roli automatycznych defibrylatorów zewnętrznych, które coraz częściej są do dyspozycji w miejscach publicznych, dla wielu ludzi jest to tylko teoria. Jednak, gdy zdarza się sytuacja, kiedy rzeczywiście konkretny człowiek dostaje szansę na dalsze życie w takich okolicznościach, nie ma już żadnych wątpliwości, że także w praktyce nauka pierwszej pomocy i powszechnie dostępny sprzęt AED, mają znaczenie. Efekty dała dobra współpraca magistratu z pogotowiem ratunkowym, dzięki której można było najszybciej jak się da, skutecznie, wykorzystać AED.