Poprzednia rada miejska i prezydent Janusz Chodorowski wyznaczyli trzy ważne zadania: hala sportowa, biblioteka, budowa ujęcia wody pitnej z wód podziemnych. Na koniec 2014 roku w budżecie Mielca w sumie odłożono 30 mln zł na te inwestycje. W grudniu 2014 prezydentem został Daniel Kozdęba, a w nowej 23-osobowej radzie miejskiej większość zdobył klub Prawa i Sprawiedliwości. Niestety, już po roku wyścigu populizmu pomiędzy prezydentem a największym klubem radnych, na koniec 2015 r zanotowano stratę w wys. 588 tysięcy złotych. Kolejne lata były podobne. Na stałe też weszły kolejne koszty bieżące. W budżecie Mielca na 2018 rok różnica pomiędzy dochodami bieżącymi a wydatkami bieżącymi wynosi już tylko 3 mln zł, więc nie ma z czego odkładać na inwestycje. Pozostają jedynie kredyty. Niestety, radnym Naszego Mielca nie udało się przekonać radnych Prawa i Sprawiedliwości o konieczności wybierania do realizacji inwestycji, które są ważne i strategiczne dla rozwoju miasta, a pozostałe, mniej efektywne finansowo, należy przenieść w przyszłość.
Przy określonych priorytetach inwestycyjnych i ograniczeniach finansowych trudno zrozumieć niektóre decyzje, np. zdjęcie funduszy z wiaduktu nad ul. Sienkiewicza - ponad 500 tysięcy zł - na dróżkę między ulicą Cyranowską a Strefową, dla maksymalnie 10 mieszkańców i może pięciu, którzy dostaną odszkodowanie za grunty, i z tego samego źródła 270 tysięcy zł na kolejne elementy siłowni nad Wisłoką oraz przeznaczenie na budowę zadaszenia 100 tysięcy zł dla niewielu miłośników grania w szachy czy ping-ponga podczas deszczu na betonowych stołach na terenach przy al. Ducha św.
Czy ulica Kochanowskiego jest w tak tragicznym stanie, że nie można powtórzyć za rok wniosku o dofinansowanie 2-3 mln zł, tylko pilnie trzeba brać kredyt i już realizować? Budżet 2018 jest nieefektywny finansowo, należy go restrukturyzować i zmieniać. Przykład, jak należy zmniejszać zadłużenie i prawidłowo gospodarować pieniędzmi publicznymi, jest po sąsiedzku, w samorządzie powiatowym.