Przypomnijmy, bo o sprawie pisaliśmy na łamach naszego portalu szeroko, że zdarzenie to miało miejsce w piątek ( 8 stycznia) ok. godz. 22.00. Wszystko zaczęło się w Sandomierzu na ul. Krakowskiej, gdzie patrol policji próbuje zatrzymać do kontroli kierowcę volkswagena golfa z tablicami rejestracyjnymi powiatu kolbuszowskiego. Ten nie reaguje i zaczyna uciekać.
Jedzie drogą wojewódzką nr 723 w kierunku Tarnobrzega. Tu do ścigających go funkcjonariuszy z Sandomierza dołączają policjanci z Tarnobrzega. Uciekający nie reaguje na żadne sygnały do zatrzymania się. Ucieka dalej drogą wojewódzką nr 985 w kierunku Mielca.
Do akcji włączyli się kolejni policjanci, tym razem z Mielca. W miejscowości Jaślany gm. Tuszów Narodowy policjanci z miejscowego komisariatu robią blokadę na drodze stawiając w poprzek jezdni oznakowany radiowóz z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi.
Na uciekającym nie robi to żadnego wrażenia. Nadal w szaleńczym tempie ucieka. Widząc jadący z dużą prędkością samochód, który nie reaguje na próby zatrzymania funkcjonariusze wybiegają z radiowozu.
Chwilę potem rozpędzony volkswagen uderza w policyjny pojazd. Siła uderzenia jest tak duża, że radiowóz przemieścił się i uderzył w stojący na prawym pasie samochód ciężarowy, którego kierowca zatrzymał się w bezpiecznej odległości, by nie przeszkadzać w policyjnej akcji.
Uszkodzony volkswagen golf odbił się w bok i stanął w płomieniach. Policjanci i przypadkowi świadkowie zdążyli wyciągnąć ciężko rannego i nieprzytomnego kierowcę na bok. Zaczęli udzielać mu pomocy medycznej.
Jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu zdarzenia i rozpoczęły reanimację poszkodowanego wspólnie z policjantami był nasz redakcyjny kolega jednocześnie strażak z OSP Borki Nizińskie Krzysztof Radoń.
- Widok był przerażający. Rozbity radiowóz policyjny, płonący volkswagen, leżący na jezdni nieprzytomny mężczyzna. Wspólnie z policjantami z Mielca przystąpiłem do reanimacji poszkodowanego. Nie dawał jednak oznak życia. Płomienie z rozbitego pojazdu były coraz większe, dla bezpieczeństwa odciągnęliśmy go w bezpieczne miejsce – relacjonuje Krzysztof Radoń.
Wkrótce potem przybyli ratownicy z pogotowia ratunkowego i oni przejęli akcję ratunkową.
- Płonącego volkswagena próbowałem ugasić gaśnicą samochodową, ale bezskutecznie – dodał nasz kolega.
Płąnący samochód ugasili strażacy.
Kierowcy volkswagena nie udało się uratować pomimo szybko podjętej reanimacji.
Jak ustaliło później policja uciekający kierowca to 43- letni mieszkaniec jednej z miejscowości powiatu kolbuszowskiego.
Wyjaśnienienia prokuratora
Nasuwa się zasadnicze pytanie – dlaczego kierowca volkswagena uciekał? Dlaczego nie zatrzymał się przed blokadą i wybrał śmierć?Spróbowaliśmy to wyjaśnić dziś (11 stycznia) w rozmowie z prokuratorem Andrzejem Dubielem, rzecznikiem Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, która prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
- To miała być normalna rutynowa kontrola, a zakończyła się tragedią – powiedział nam prokurator Andrzej Dubiel - Personalia mężczyzny są już znane. Nie był on poszukiwany przez organy ścigania, nie był karany poza drobnymi wykroczeniami.
Być może więc odpowiedź dlaczego tak szaleńczo uciekał da sekcja zwłok.
- Termin sekcji zwłok będzie dzisiaj znany prokuraturze. Badania dadzą odpowiedź na pytanie czy mężczyzna był pod wpływem środków odurzających – stwierdził prokurator Dubiel.
Do tematu powrócimy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.