reklama

Dwa lata temu odszedł Lesław Lechociński. Wspominamy ikonę mieleckiej szermierki

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Archiwum

Dwa lata temu odszedł Lesław Lechociński. Wspominamy ikonę mieleckiej szermierki - Zdjęcie główne

Lesław Lechociński na gali "Sportowca Roku" | foto Archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Dwa lata temu odszedł Lesław Lechociński - ikona mieleckiej szermierki, trener stojący za sukcesami szermierzy Gryfu Mielec. Lesław Lechociński zmarł 14 grudnia w wieku 69 lat. Pożegnaliśmy go podczas uroczystości pogrzebowych 16 grudnia. Został pochowany na cmentarzu komunalnym w Mielcu.
reklama

Lesław Lechociński został nagrodzony tytułem Trenera Roku 2019 w plebiscycie Tygodnika Regionalnego "Korso".

- Proszę nie żartować. Naprawdę, ja? – powiedział na wieść o zwycięstwie w plebiscycie. - Osobiście jestem bardzo zaskoczony taką nagrodą - przyznawał wówczas z właściwą sobie skromnością. - Pracuję sobie spokojnie, po cichu, bez rozgłosu. Pamiętam wiele plebiscytów, gdzie wygrywali wspaniali piłkarze, czy inni wielcy sportowcy. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ja kiedyś stanę w podobnej sytuacji i otrzymam taką nagrodę - dodał.

Jego przygoda z szermierką zaczęła się w 1967 roku, kiedy to pod wpływem intensywnego nacisku na rozwój sportu w naszym kraju, na wzór ZSRR i innych państw bloku wschodniego, zorganizowano spartakiadę.

– Każda dyscyplina była inaczej punktowana. Tak się złożyło, że akurat za szermierkę przyznawano najwięcej punktów, dlatego właśnie najbardziej opłacało się stworzyć sekcję – wspominał pan Lesław.

Niestety, stworzona na potrzeby spartakiady sekcja szermierzy zaraz po jej zakończeniu rozpadła się, uchowało się jednak kilku zapaleńców, wśród nich Lesław Lechociński. – Szukaliśmy możliwości dalszego trenowania, dowiedzieliśmy, że kiedyś w Mielcu była sekcja, ale rozpadła się w latach 50. - opowiadał.

Od 1967 r. trenował szermierkę w GKS "Gryf" pod kierunkiem Emilii Drabik, stając się czołowym zawodnikiem okręgu rzeszowskiego we wszystkich rodzajach broni (floret, szpada i szabla). Maturę zdał w 1970 roku, ale pomimo planowanego pójścia na studia pan Lesław dostał powołanie do wojska. Będąc już nieco znany w świecie sportu, dostał szansę, by służbę odbyć przy słynnym i bardzo perspektywicznym Centralnym Wojskowym Klubie Sportowym "Legia" Warszawa.

– Tam trafiali najlepsi sportowcy, ale dostać się było naprawdę ciężko – wspominał w wywiadzie udzielonym w 2018 roku. - Mnie postawili ultimatum: w ciągu pół roku miałem zdobyć medal na mistrzostwach Polski albo wyżej. Trenowaliśmy po 12 – 16 godzin na dobę, pomagaliśmy trenerowi, wszystko byle móc tam zostać. Ze względu na wzrost przydzielono mnie do floretu, choć ciągnęło mnie do innej formy, ale brakowało mi trochę centymetrów – dodał.

 

Powrót Lesława Lechocińskiego do Mielca

Jako zawodnik "Legii" osiągnął wiele sukcesów, ale postanowił wrócić do Mielca.

– Ciągnęło mnie jednak na studia, do pracy. Gdy dostałem się na uczelnię wyższą, miałem jeden problem, przez te ostatnie dwa lata zupełnie zapomniałem, jak się robi ściągawki i w ogóle ściąga – wspominał ze śmiechem pan Lesław.

Po studiach na rzeszowskiej politechnice przez wiele lat pracował w Mielcu w branży lotniczej. Przez ten cały okres nie zrywał z szermierką. Do 1980 r. startował jako zawodnik "Gryfu" Mielec i odnosił sukcesy, a jednocześnie szkolił młodzież jako instruktor szermierki. Kilku spośród jego wychowanków osiągnęło liczące się w kraju sukcesy.

Świetny trener, ale także fantastyczny i bardzo pogodny człowiek, który zaraża optymizmem i miłością do sportu – takie wspomnienia pozostawił po sobie Lesław Lechociński. Bez wątpienia był ikoną mieleckiej szermierki. O tej dyscyplinie sportu mógłby opowiadać godzinami. Swoim bogatym doświadczeniem chętnie dzielił się z innymi, a mimo upływu lat miał w sobie niesamowity zapał do pracy.

- Wszystkim, którzy do mnie przychodzą trenować, powtarzam jedno zdanie, być może brzmi ono śmiesznie, ale nieważne – wspominał. - Trenujesz po to, by zdobyć medal na mistrzostwach Polski. Sens ma być taki, żeby to nie była atrapa sportu, to ma być ten wielki sport. Nawet jeśli nie zdobędziesz tego medalu, to masz trenować tak, jakbyś miał go zdobyć następnym razem. To jest jak narkotyk. Gdy wchodzę na salę, gdzie rozgrywają się mistrzostwa Polski albo inne duże zawody, wtedy odżywam – mówił trener Lechociński.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama