- Przykra wiadomość, dziś (wtorek) około godz. 11.00 zmarł na działkach mieszkaniec Mielca. Karetka, która chciała dotrzeć do przechodnia (spacerowicza) nie miała jak dojechać. W końcu gospodarz z wiceprezesem dotarli, by otworzyć bramę. Mieszkaniec po udzieleniu długotrwałej reanimacji przez działkowców zmarł - poinformował nas Czytelnik. - Ratownicy doszli do leżącego, a karetka wjechała dopiero po otwarciu bramy.
Nieczytelne lub niewidoczne z drogi numery domów i bloków, brak tablic z nazwami ulic, psy biegające po podwórku, a nawet zamknięte bramy na teren firm lub ogródków działkowych - z tym na co dzień wciąż mierzą się ratownicy medyczni. Wszystko to może znacznie opóźnić akcję ratunkową, w trakcie której liczą się sekundy. Szczególnie jesienią i zimą, gdy dojazd i działania utrudnia dodatkowo wcześnie zapadający zmrok, te kwestie mają wagę ludzkiego życia. Wiele razy prowadziliśmy kampanie edukacyjne na ten temat i wydawałoby się, że to poskutkowało, ale oczywiście czas mija, powstają nowe domy, zmieniają się władze firm czy ogródków działkowych i okazuje się, że problem znów jest palący. Niedawno na terenie jednego z ogródków działkowych przechodnie udzielali pierwszej pomocy choremu, do którego wezwano karetkę. Jak się okazało, nie mogła wjechać, bo bramy były zamknięte. Co prawda administrator doniósł klucze i karetka wjechała, ale takich rzeczy nie wolno zostawiać przypadkowi czy szczęściu - apeluje dr n. med. Grzegorz Gałuszka, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Mielcu. - A co, gdyby do administratora nie można się było dodzwonić lub nie mógłby on szybko przyjechać?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.