Zgodnie z ustalonym przez KPP w Mielcu tzw. planem działania priorytetowego, mieleccy dzielnicowi postawili sobie za cel walkę z zagrożeniami, z którymi spotykają się prawie każdego dnia. Działania te rozpoczęły się już w lutym i trwać będą do końca lipca.
Nie ma kompromisu
Na terenie galerii przy ulicy Biernackiego oraz znajdujących się tam sklepów najczęstszym problemem są osoby spożywające alkohol. - Mamy sygnały, że dochodzi tam do takich sytuacji. Poza tym te informacje wynikają też z obserwacji, którą prowadzimy oraz bazy danych, dzięki którym sprawdzamy, gdzie tego typu mandaty są najczęściej wystawiane. O tych zagrożeniach informują nas też sami mieszkańcy, którzy skarżą się, że są zaczepiani przez osoby pijące alkohol. Zdarza się też, że wyłudzają od nich pieniądze - mówi dzielnicowy st. asp Leszek Gawron. Ten problem jest w Mielcu dość powszechny. Są jednak miejsca, w których stało się to wręcz normą. Do tego typu incydentów dochodzi głównie w obrębie większych sklepów oraz parków, ale nie tylko. Tereny te są również regularnie zaśmiecane. - Moim zadaniem jest praca nad zmniejszeniem tych problemów. Kontrolujemy więc te miejsca, kierując tam dodatkowe patrole. Powiadamiamy też o tym straż miejską - mówi. W czasie akcji dzielnicowy Gawron raczej nie poucza. - Wystawiam mandat, jeśli się go odmówi, wniosek kierowany jest do sądu - dodaje.
Mały pies zęby też ma
Terenem dzielnicowego sierż. szt. Daniela Grzanki jest między innymi Wola Mielecka. Jest to obszar pozamiejski, gdzie zgłoszenia mieszkańców dotyczą głównie psów wałęsających się bez nadzoru właścicieli. - Informacje te otrzymujemy zarówno ze strony mieszkańców, jak i gminy Mielec, z którą współpracujemy - mówi. - Naszym celem jest uświadamianie ludziom, że piesek, mimo że mały, też stanowi zagrożenie, więc powinien być zamknięty za ogrodzeniem. Właściciel często tłumaczy się, że zapomniał zamknąć bramkę albo też pies wykopał dziurę pod ogrodzeniem, w wyniku czego się wydostał - dodaje. Posiadanie zwierzęcia zobowiązuje, takie tłumaczenie wydaje się więc bezzasadne. Za psa odpowiada tylko i wyłącznie jego opiekun. - Trzeba wziąć pod uwagę, że nie wszystkie psy przechodzą obok dzieci obojętnie. Mieliśmy zgłoszenia, że pojawiają się one w rejonie Zespołu Szkół w Woli Mieleckiej - mówi.
- W ostatnim czasie nie było oficjalnych skarg dotyczących ataków na ludzi, niemniej dochodzą do nas sygnały, że czasem pies kogoś zaatakował, jednak sąsiedzka lojalność sprawia, że ludzie tego problemu oficjalnie nie zgłaszają - dodaje. Pojawiają się też zgłoszenia osób, które nie chcą ujawnić swojej tożsamości, prosząc dzielnicowych o reakcję wobec nieugiętego sąsiada, który nie widząc problemu, wypuszcza swoje zwierzę poza posesje. Mitem jest to, że mały piesek nie jest groźny, zęby ma, więc ugryźć może. Nie należy również zapominać, że puszczone wolno zwierzęta stanowią niebezpieczeństwo na drogach, przyczyniając się często do kolizji. Działanie dzielnicowego polega na patrolu oraz reakcji także na anonimowe zgłoszenia. Policjanci nie są obojętni na to zagrożenie. - Rozmawialiśmy w tej sprawie z sołtysem Woli Mieleckiej, który we własnym zakresie przyjeżdżał i osobiście zwracał uwagę mieszkańcom na ten problem. Współpracujemy też z księdzem, który w trakcie ogłoszeń parafialnych przekazuje mieszkańcom informacje o tym niebezpieczeństwie - mówi. Policjanci rozmawiali także z wójtem gminy Mielec, aby takie psy czipować. Jednak fundusze gminy oraz obecne przepisy uniemożliwiają to skutecznie. Na początku policjanci upominają właściciela, kiedy jednak to nie pomaga, nie mają wyjścia i karzą go mandatem. Kwota mandatu za to wykroczenie jest adekwatna do danej sytuacji oraz podejścia właściciela do problemu. Wynosi do 250 złotych. - Prowadzimy też spotkania z młodzieżą, podczas których przestrzegamy, żeby nie głaskać obcych psów - mówi. Dużą rolę w uświadamianiu swoich dzieci mają też sami rodzice, którzy powinni uczulać pociechy na istniejące niebezpieczeństwo.
Co gdy jednak nie upilnujemy swojego psa i dojdzie do pogryzienia? - Wtedy w pierwszej kolejności dbamy o bezpieczeństwo, czyli dążymy do tego, aby właściciel zabrał swojego psa. Następnie wymagamy od niego aktualnego świadectwa szczepienia, a jeżeli pies nie został zaszczepiony, to będzie poddany obserwacji - mówi. Mniej przyjemną sprawą dla samego pogryzionego są w takiej sytuacji zastrzyki przeciwko różnym chorobom, w tym przeciw wściekliźnie. - Gdy ktoś zostanie ugryziony, nie widzę innej możliwości niż ukaranie właściciela mandatem karnym. Jeśli nie chce przyjąć tego mandatu, sprawa kierowana jest do sądu. Mieszkańcy często twierdzą, że te psy są bezdomne, jednak tak naprawdę mało jest takich przypadków. Gdy zobaczymy wałęsającego się psa, najlepiej poinformować o tym gminę, która ma obowiązek zareagować - Można też jednocześnie wysłać odpowiednie pismo do tego urzędu (najlepiej listem poleconym) bądź podejść do sołtysa - mówi dzielnicowy. Tymczasem pierwsza reakcja mieszkańca to telefon na policję. - My jednak psa nie zabierzemy, chyba że zwierzę stwarza bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia - informuje funkcjonariusz. Gdy jednak tak nie jest, zajmuje się tym gmina. Urzędnik nie ma prawa odmówić nam pomocy, stwierdzając po wyglądzie psa, czy jest on agresywny czy też nie. - Na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo mieszkańców, pies bez nadzoru właściciela właśnie takie zagrożenie stwarza - podsumowuje Daniel Grzanka.
Więcej w 12 numerze Korso