- Bo tak tu w Polsce jest. Dopiero jak stanie się tragedia, to zaczynają się u góry zastanawiać, co poprawić, nad czym pracować. Zamiast przeciwdziałać, myśleć naprzód, to leczy się dopiero skutki. Bardzo to przykre – zauważyła nasza czytelniczka. Niestety, coś w tym jest. Wiedzieli wszyscy, że w Weryni bezpiecznie nie jest. Zabrakło tylko działania. Ale takiego konkretnego działania.
Mieszkańcy powiatu kolbuszowskiego za tragedię z 26 marca winią… drogę. - Żyję już ponad 60 lat, ale takiej tragedii w okolicy jeszcze nie było – mówi mężczyzna, który od urodzenia mieszka w Weryni. - Te zakręty powinny zostać już dawno wyprostowane. Ile tam ciężarówek do rowów powpadało. Ile osobówek poleciało w pola. Tam nie ma asfaltu, tylko same nadlepki. Dziury, nierówności, koleiny – dodaje. - Często jeżdżę tymi zakrętami. Pochodzę z Dzikowca i mam tam mamę i teściową. Ten zakręt jest bardzo niebezpieczny. (…) W tym miejscu dochodziło do różnych zdarzeń, ale takiej masakry nie było – zaznacza Jan Zuba, burmistrz Kolbuszowej. W rozmowie z Korso Kolbuszowskim włodarz powiedział, że jeszcze przed tym tragicznym wypadkiem podjęta została decyzja, że nowa nawierzchnia zostanie położona na rejowieckich zakrętach. Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich podkreśla, że ma to zostać zrobione, według planu, do końca czerwca. Zgłoszenie na wykonanie robót budowlanych zostało przesłane do wojewody podkarpackiego… dwa dni przed tragedią.
Więcej w 17 numerze Korso