reklama

Piraci na chodnikach

Opublikowano:
Autor:

Piraci na chodnikach - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWiosenny dzień. Na chodnikach tłumy spacerujących, spieszących po zakupy, biegnących na ważne spotkania. Nagle poruszenie. Piesi umykają na trawniki, psy kulą się spłoszone, matki nerwowo przyciskają do siebie dzieci. Kto to tak pędzi? Mielecki rowerzysta.

Historia, przez którą zadajemy sobie pytania o to, jak jeżdżą mieleccy rowerzyści, zaczęła się 11 maja, w sobotę, koło 15. Kiedy się skończy? Czy wtedy, gdy uda się złapać sprawcę wypadku, czy raczej wtedy, kiedy rowerzyści zmienią swoje podejście do jazdy po chodnikach? 

 

Trauma Farris

 

Pani Ula porusza się na wózku, jest też posiadaczką przepięknego psa przewodnika, Farris. To owczarek niemiecki, nie tylko znakomity przyjaciel, ale też dobrze wyszkolony przewodnik, ze specjalnym egzaminem zdanym na samych piątkach i szóstkach. Niestety, zarówno pies, jak i jego pani padli ofiarą brawurowej (czy może raczej bezmyślnej) jazdy rowerzysty. 

  - Pojechałam na doszkalanie Farriski, bo kiedyś spadła na nią duża tablica i od tego czasu się boi - relacjonuje pani Ula.  - Pan szkolący psy poradził mi, żebym jeździła z nią alejkami, krótko ją trzymając. Byłam na skwerku przy ulicy Wolności, jechałam w stronę cmentarza wojskowego i w ogóle nie słyszałam, jak nadjechał tamten rowerzysta. Zahaczył o mnie z prawej strony na pełnym gazie i uderzył mnie w rękę z taką siłą, że sterownik od wózka inwalidzkiego oderwał się i poleciał na drugi koniec alejki. Widziałam go tylko, jak śmignął. Wiem na sto procent, że jechałam prawą stroną alejki, pies szedł zaraz koło wózka, więc na chodniku, po lewej stronie, zostawało sporo miejsca. Czemu wybrał więc prawą stronę? Krzyknął przy tym jeszcze nieparlamentarne słowo i zapytał: "Gdzie się ryjesz?".

 Na szczęście, pani Uli pomógł nastoletni chłopiec, który był świadkiem zdarzenia. Widział, co się stało, że rowerzysta - mężczyzna koło 30-40 lat na starej damce, ubrany na brązowo - jechał z nadmierną prędkością i nawet nie obejrzał się, by sprawdzić, co narobił...

- Ten młody człowiek pomógł mi przejechać wózkiem na parking, gdzie zatrzymała się wezwana policja. Policjanci, gdy zobaczyli, co się stało, wezwali pogotowie, choć się przed tym broniłam. Zabrali mnie na SOR, tam na rentgen i stwierdzili, że wystąpił bardzo poważny uraz łokcia. Pan doktor zalecił, bym w razie wystąpienia niepokojących objawów natychmiast zgłosiła się do lekarza. Martwiłam się o mojego psa. Na szczęście policjanci zostawili go u mojej sąsiadki, zajęli się też wózkiem. Jak strasznie ucieszyła się Farriska na mój widok, że pani w końcu wróciła!

Pies, i tak już po przejściach, teraz przeżył powtórny stres. A nie trzeba chyba mówić, jak bardzo jest to trudne, szczególnie dla psa przewodnika, który jest wyjątkowo mocno związany ze swoją właścicielką. W zdarzeniu mocno ucierpiał też wózek, niestety, nieubezpieczony. Jest to nowy zakup pani Uli, na który wzięła niemały kredyt, a rowerzysta uderzył z taką mocą, że oprócz zniszczenia układu sterowania,  wygiął tylny koszyk, więc nie można odchylać siedzenia do tyłu. Kto poniesie koszty naprawy? 

 -  Policja doradziła mi, bym się z tym wstrzymała, bo, jeśli złapią tego człowieka, to będzie musiał pokryć koszty naprawy. Będzie przy tym odpowiadał za złamanie kilku przepisów. A on się nawet nie zatrzymał. 

Pytanie tylko, czy uda się go złapać? 

 

 Co z tymi rowerzystami?

 

Historia pani Urszuli to tylko pretekst, żeby przyjrzeć się temu, jak jeżdżą mieleccy rowerzyści.  A nie są to obserwacje wesołe. Osoby z innych miast, choćby przejeżdżające przez Mielec, twierdzą, że włos jeży się na głowie na widok stylu jazdy rowerzystów. 

- Jeżdżą jak święte krowy, myślą, że wszystko im wolno, a oni nie muszą przestrzegać żadnych przepisów, ani choćby nakazów zdrowego rozsądku - relacjonują nasi rozmówcy. - Czy w rowerach montuje się teraz w ogóle dzwonki? Jeśli tak, to cykliści kompletnie o nich zapomnieli. Zamiast ostrzegać, wyskakują zza nieświadomych niczego pieszych. A to oni są przecież gośćmi na chodnikach. Niestety, mają nad pieszymi przewagę prędkości i masy... 

Rowerzyści mają złą opinię wśród innych użytkowników dróg i chodników. Przede wszystkim dlatego że nie zważają na innych, nie przestrzegają przepisów. Nie są czymś niezwykłym slalomy między pieszymi, jazda po chodniku z nadmierną szybkością, wożenie pasażerów - a zwłaszcza pasażerek - na bagażniku czy na ramie. A jakie mają na to wytłumaczenie? Im wolno. 

- W aptece są środki na uspokojenie - doradził pewien rowerzysta pieszej, która zmyła mu głowę za jazdę z nadmierną prędkością. Bardzo często trudno się z nimi po prostu, po ludzku dogadać. Piesi nawet na chodniku zachowują podwyższoną czujność, bo wiedzą, że rowerzyści nie będą na nich zważać. 

 - Na pewno jest wielu wspaniałych  rowerzystów. Nigdy jednak nie zostałam tak przestraszona przez samochody jak przez rowerzystę. Rower jest cichy. Czy to taki problem zaznaczyć wcześniej swoją obecność? Pieszy zdążyłby się przesunąć, zabrać dziecko, psa...  Nie wiem już, czego można spodziewać się na chodniku, przestał być dla mnie bezpiecznym azylem, nie czuję się swobodnie. Ale - przede wszystkim - rowerzyści powinni jeździć wyznaczonymi do tego miejscami, czyli ulicami. Wiadomo, że w okresie największego ruchu byłoby to dla nich niebezpieczne i tworzyłoby jeszcze większe korki. Wtedy pozostaje chodnik, ale to wyższa konieczność, i powinni wtedy stawiać przechodniów na pierwszym miejscu. Jechać powoli, jeśli zbliżają się do pieszych - ostrzec, grzecznie i z odpowiedniej odległości, a nie wyskakiwać znienacka. Czy oni nigdy nie chodzą piechotą, że tak trudno im się wczuć w sytuację pieszego? - zastanawiają się zaniepokojeni piesi.

 W szkołach dzieci wciąż zdają egzaminy na kartę rowerową, gdzie muszą się wykazać znajomością przepisów i umiejętnością jazdy. Z czasem jednak chyba ta wiedza idzie w zapomnienie. Nieraz obserwuje się rodziców, którzy przejeżdżają z dziećmi przez pasy na przejściu dla pieszych (choć powinni je przeprowadzać) czy pozwalają na inne łamanie przepisów. A przykład idzie z góry... Jak mamy mieć dobrze zachowujących się rowerzystów, skoro dzieci od małego nabierają złych nawyków? Inną kwestią jest to, że piesi czasami boją się odezwać, upomnieć nieprawidłowo jadącego, dając przez to przyzwolenie na "wolną amerykankę". 

Piesi, nie bez słuszności, przyznają, że nieraz czują się na chodnikach jak intruzi.  A co mają powiedzieć rodzice małych dzieci, właściciele psów, osoby, które poruszają się na wózkach inwalidzkich? Czy mają stać się zakładnikami rowerzystów? I tak już zastanawiają się, czy pozostało im tylko chodzenie kanałami...? 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE