Do tej pory na świecie potwierdzono prawie 46 mln przypadków zakażenia się koronawirusem SARS-CoV-2. Zmarło prawie 1,2 mln osób.
Ostatnie tygodnie to gwałtowny wzrost zachorowań na tego koronawirusa w Polsce, ale również w wielu innych krajach Europy i świata. Próbujemy różnych sposobów zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa, wprowadzamy rożne, coraz ostrzejsze restrykcje sanitarne, a on dalej ma się dobrze.
CZYTAJ TAKŻE:Czerwona strefa nic nie daje. Krzywa zachorowań w pow. mieleckim wciąż idzie w górę
Jak się też wydaje z czasem być może uda się zahamować jego rozprzestrzenianie, ale całkowicie go nie wyeliminujemy. Wirus będzie krążył w populacji jeszcze przez długi czas, a być może już zawsze i dołączy do dużej i wciąż rosnącej rodziny chorób zakaźnych, które znane są jako endemiczne. Co to oznacza?
Endemia to stałe występowanie zachorowań na określoną chorobę zakaźną na danym obszarze, w liczbie utrzymującej się przez wiele lat na tym samym poziomie.
Jak wyjaśnia Hans Heesterbeek, profesor epidemiologii teoretycznej, w artykule opublikowanym w IFL science, teoretycznie infekcja staje się endemiczna, jeśli średnio każda chora osoba może zarazić kolejną, czyli w momencie, gdy współczynnik reprodukcji wirusa wynosi 1.
Jeśli rzeczywiście koronawirus SARS-CoV-2 stanie się jednym z wirusów endemicznych to jak będziemy sobie z tym radzić? Tu wszystko zależy od tego czy wymyślona zostanie szczepionka na tego wirusa i jak ona będzie skuteczna. Jeśli będzie w stanie chronić ludzi przed najpoważniejszymi skutkami infekcji, będzie on możliwy do opanowania. Stanie się jedną z chorób, z którymi nauczyliśmy się już żyć.
Jeśli koronawirus będzie zachowywał się podobnie jak grypa, która co roku mutuje, będziemy potrzebowali corocznych aktualizacji szczepionki. Jeśli będzie podobny do odry, wystarczy szczepienie w wieku dziecięcym, aby uodpornić organizm na zakażenie.