reklama

Oddziały dziecięce pękają w szwach. Sprawdzamy, jak wygląda sytuacja w mieleckim szpitalu

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości W szpitalach jest coraz więcej małych pacjentów. Pełne obłożenie łóżek na oddziałach dziecięcych jest obecnie w całym kraju. Sprawdzamy, jak wygląda sytuacja na oddziale w Mielcu. - Zmagamy się z przepełnieniem oddziału, brakiem łóżek i co za tym idzie z brakiem personelu średniego. To jest nasz bardzo wielki problem. - informuje lekarz kierujący oddziałem dziecięcym Alicja Łazarz-Krejcz.
reklama

U dzieci początkowo występują cechy infekcji górnych dróg oddechowych z katarem, kaszlem i gorączką. W kolejnych dniach objawy nasilają się, pojawiają się powikłania w postaci zapaleń zatok, oskrzeli, płuc, ropnych zapaleń uszu. Z tej przyczyny szpitale zapełniają się małymi pacjentami.

- Planowo hospitalizujemy 20 dzieci, aktualnie na dostawkach przebywa od 30-35 pacjentów. Z tego wynika przepełnienie sal i brak możliwości izolacji. Przyjmujemy dzieci z grypą i jej powikłaniami, zakażeniami RSV, które są szczególnie groźne dla niemowląt i mogą wywoływać niewydolność oddechową, z koniecznością tlenoterapii. Hospitalizujemy także pacjentów z innymi zakażeniami wirusowymi, w tym zakażeniami przewodu pokarmowego. Dzieci są bardzo chore, są to głównie niemowlęta i dzieci do drugiego roku życia, które powinny być objęte szczególną troską. W zasadzie w wieku szkolnym hospitalizujemy pojedynczych pacjentów — informuje ordynator oddziału dziecięcego lek. Alicja Łazarz-Krejcz. - Zmagamy się z brakiem personelu średniego. To jest nasz bardzo wielki problem. Były dwa dyżury świąteczne, kiedy na obłożenie 150-160% były dwie pielęgniarki. Jesteśmy godni podziwu dla pań pielęgniarek, które pracują nieprzerwanie. Liczba lekarzy jest wystarczająca, dlatego że oprócz specjalistów są lekarze rezydenci, którzy prężnie działają i naprawdę się starają. Niemniej jednak, w godzinach dyżurowych — popołudniowych i nocnych, pracuje jeden lekarz.

Doktor Krejcz podkreśla, że braki personelu powinny być wzmocnione. Ordynator zaznacza, też, że oddział dziecięcy jest zbyt mały w obecnym czasie epidemiologicznym.

- Mali pacjenci leżą w bardzo zagęszczonych salach. Jak jest ciasnota, to jednocześnie dzieci się nawzajem od siebie zakażają. Nie jesteśmy w stanie zrobić takiej segregacji, żeby dzieci z zakażeniami, np. RSV leżały oddzielnie od dzieci z innymi zakażeniami wirusowymi. Izolujemy dzieci, które mają objawy nieżytowe z przewodu pokarmowego. Rodzice przebywają w oddziale całą dobę, w związku z czym muszą korzystać ze wspólnej kuchni oddziałowej i wspólnych łazienek. Mimo tego, że nie brakuje nam środków dezynfekujących, to infekcje się przenoszą. - podkreśla doktor Krejcz.

Personel szpitalny zwraca uwagę rodzicom i prosi o zrozumienie i przestrzeganie zasad panujących na oddziale. - Sytuacja jest trudna, prosimy, by rodzina nie przychodziła w odwiedziny, by przy dziecku była jedna osoba. Apelujemy o rozwagę. Nie odmawiamy żadnemu pacjentowi przyjęcia do oddziału. Wypożyczyliśmy łóżka z innych oddziałów szpitalnych i wszystkie dzieci kierowane do szpitala przyjmujemy.

Nie wszyscy pacjenci mają małe łóżeczka dostosowane do ich wieku. Są takie dzieci, które leżą w dużym łóżku, pod opieką rodzica. Rodzice mają do dyspozycji fotele, których sponsorem są fundacje WOŚP i PZU.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama