reklama

Od tego się zaczęło...

Opublikowano:
Autor:

Od tego się zaczęło... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRok 1991. Wspólnicy spółki Turbo w Mielcu zajmującej się naprawą sprzętu RTV decydują o założeniu pierwszej niezależnej gazety.

Na zdjęciu założyciele Agencji Wydawniczo-Reklamowej Korso. I rząd (od lewej): Krzysztof Szczurek, Mirosław Maciąga, Teresa Lechocińska-Ciupa, Wiesław Skotarek. II rząd: Marek Kawiorski, Bogdan Rojkowicz, Janusz Czajowski, Edward Michocki. III rząd: Wacław Miraś, Stanisław Słonina, Stanisław Wanatowicz i Włodzimierz Gąsiewski. 1991 rok.

- Dowiedziałem, że, mając kapitał, mogę założyć tytuł taki, jaki chcę. I to wcale nie pod kątem biznesu – ten już miałem, prosperował on całkiem dobrze. Na gazetę patrzyłem jak na coś, co jest symptomem nowych czasów, jak na coś, co będzie moim wkładem do tej wolności i demokracji, której byłem wielkim orędownikiem. Wówczas postanowiłem założyć gazetę, co spotkało się z pełną aprobatą wspólników – mówi nazywany żartobliwie „ojcem chrzestnym” niezależnych mediów w Mielcu Bogdan Rojkowicz.

Z WSK do Korso
- Dałem ogłoszenia, że poszukuję dziennikarzy i zgłosili się do mnie Edward Michocki i Krzysztof Szczurek. Powiedzieli mi, że jest w Mielcu grupa dziennikarzy związanych z dawnym Głosem Załogi, którzy z powodu restrukturyzacji WSK stracili pracę. To byli ludzie, którzy w swoim fachu byli mistrzami, mieli bogate doświadczenie. Powiedziałem, żeby ich ściągnąć. Tak poznałem m.in. Mirosława Maciągę, Stanisława Wanatowicza, Janusza Czajowskiego – który został pierwszym dyrektorem wydawnictwa, Włodzimierza Gąsiewskiego – specjalistę od regionu i gmin powiatu mieleckiego. Spotkaliśmy się wszyscy - razem ze wspólnikami Turbo. My mieliśmy kapitał, wiedzieliśmy, jak założyć spółkę z o.o., ale nie znaliśmy się na pisaniu artykułów. Chcieliśmy skorzystać z wiedzy doświadczonych dziennikarzy. Powiedziałem dziennikarzom, żeby wybrali spośród siebie redaktora naczelnego. Wybór padł na Edwarda Michockiego – wspomina pezes wydawnictwa.

Korso? Ale co to oznacza?
Kiedy skład redakcji już się wyklarował, potrzebna była nazwa dla gazety. Niewielu wie, że była ona pomysłem pierwszego redaktora naczelnego. - Edek powiedział, że od dawna ma tytuł dla gazety. Chciałby, żeby nazywała się ona „Korso”. Nie wiedzieliśmy, co to znaczy, ale wytłumaczył nam, że słowo pochodzące z języka włoskiego – corso – to główna ulica w Rzymie. Miejsce, gdzie koncentruje się życie społeczności, gdzie dzieją się najważniejsze wydarzenia miasta. W Mielcu na przykład takim korso była przed wojną ulica Mickiewicza. Gazeta dzięki temu ma być miejscem, gdzie skupiać się będą wszystkie najważniejsze informacje z dziejów miasta i regionu. Przyjęliśmy tę nazwę z aprobatą – wspomina Bogdan Rojkowicz.

Skok w nieznane
- Gazeta to był wielki skok w nieznane – nikt nie wiedział, jak pomysł się przyjmie, czy cokolwiek z tego będzie. Nie mogłem się wówczas zbytnio poświęcić Korso, gdyż cały mój czas pochłaniała firma Turbo. Ale fascynowało mnie to, że mamy własną gazetę, która może pisać, co chce i jest kompletnie niezależna. W Mielcu ukazywały się wówczas tylko „Nowiny”, które nie były jeszcze sprywatyzowane, i „Głos Załogi”, który był w upadłości. Później dopiero przekształcił się on w „Głos Mielecki”. Przez kilka lat stanowił jedyną konkurencję dla naszej gazety - mówi Rojkowicz. Premiera „Korso” była wielkim wydarzeniem na rynku. Ludzie przyjęli tygodnik z dużymi nadziejami. Wreszcie mogli przeczytać coś zupełnie innego, bez cenzury, sięgnąć po informacje z ich własnego podwórka, poczytać o sprawach, które rozgrywają się tuż obok.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE