Do strajku 31 marca przystąpili członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego z II LO, ZST i ZSO nr 1. W pozostałych szkołach w Mielcu i okolicach lekcje odbywały się normalnie. Podobnie zresztą sytuacja wyglądała w całej Polsce, choć dokładne dane nie są znane. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego mówił, że do strajku przystąpiło 37 proc. szkół i przedszkoli w całym kraju. Z kolei wiceminister edukacji narodowej Maciej Kopeć powiedział, że "praktycznie 90 proc. szkół i placówek pracowało normalnie".
Dlaczego strajkują?
- Strajkujemy dlatego, że nie zgadzamy się z tym wszystkim, co dzieje się w oświacie w ostatnim czasie – mówi Stanisław Rajda, prezes Oddziału ZNP w Mielcu. - Bez względu na to, czy jesteśmy za reformą, czy przeciwko reformie, jesteśmy na pewno przeciw sposobowi przeprowadzania jej przez ministerstwo. I to jest między innymi nasza odpowiedź na to, co proponuje pani minister, która w wielu wypadkach mija się z prawdą, ponieważ mówi o sprawach, które w realiach samorządowych wyglądają zupełnie inaczej – twierdzi nasz rozmówca. - Klasycznym tego przykładem jest wypowiedź pani minister, że nie będzie żadnych kosztów wdrożenia reformy, podczas gdy już wiadomo, że przygotowanie szkół do nowej reformy na terenie Mielca wyniesie około 3 milionów złotych – dodaje.
- Generalnym naszym postulatem jest obrona miejsc pracy nauczycieli – mówią strajkujący. Nasze postulaty to prawo do pracy na niezmienionych warunkach do 2022 roku, do czasu, kiedy reforma zacznie funkcjonować już w pełni. Przy tej okazji żądamy podwyżki płac, ponieważ od 2012 roku nie dostaliśmy ani grosza.
Praca dla nauczycieli po reformie
Zdaniem protestujących, gdyby oni nie strajkowali, to nauczyciele gimnazjów powiedzieliby, że zostali sami. - Oni nie strajkują z prostego powodu, mając w perspektywie możliwość utraty pracy w gimnazjum, będą zmuszeni szukać jej w innych szkołach – mówi Stanisław Rajda. – My chcemy pokazać, że chociaż teoretycznie do naszych szkół trafi więcej uczniów, to wcale nie oznacza, że szkoła będzie mieć więcej godzin dla nowych nauczycieli. W pierwszej kolejności to nauczyciele naszej szkoły dostaną uzupełnienie do pełnego etatu, bo tak mówi Karta nauczyciela, a dopiero potem można mówić o zatrudnianiu kolejnych nauczycieli - ostrzega. Według naszego rozmówcy, nauczyciele szkół podstawowych są w takiej samej sytuacji - po przyjściu kolejnych klas etaty zostaną uzupełnione, a w takim przypadku zatrudnienie w szkole znajdzie najwyżej kilku nauczycieli.
Więcej w 14 numerze Korso