Tak w 2014 roku dziennikarz Korso, Piotr Durak, opisywał swoją wizytę w Prypeci:
50-tysięczne miasto Prypeć, założone w 1970 roku, położone było ok. 3 km od elektrowni atomowej w Czarnobylu. Średnia wieku mieszkańców Prypeci wynosiła 26 lat – były to głównie młode małżeństwa, które dostawały tu przydział na mieszkanie. Mężczyźni mieli doskonałe zatrudnienie w elektrowni atomowej. W Prypeci znajdowało się osiem przedszkoli, sześć szkół, dom kultury „Energetyk", biblioteki, teatr. Nieco inaczej niż w innych rejonach ZSRR, mieszkańcy mieli do dyspozycji doskonale wyposażone sklepy, supermarket, restauracje, kawiarnie.
Wszystko runęło w jednej chwili, w nocy z 25 na 26 kwietnia. 23 minuty po pierwszej w nocy, niektórych mieszkańców obudził odgłos dwóch wybuchów w pobliskiej elektrowni. W nocy las oddzielający miasto od reaktora przez noc zmienił kolor. Sosny z zielonych stały się czerwone. Nad elektrownią unosił się wysoki na kilkaset metrów słup dymu. Przed prypeckim szpitalem gromadzili się ludzie, trafiali tu pierwsi pacjenci z objawami choroby popromiennej: pracownicy elektrowni i strażacy biorący udział w nocnej akcji gaśniczej.
Pierwsze pomiary są przerażające – poziom promieniowania jest kilkaset razy wyższy od normy. Nikt nie mówi nic ludziom. Mieszkańcy dyskutują o wypadku w elektrowni, ale nie ma paniki. Wieczorem niektórzy gromadzą się na wiadukcie kolejowym, wychodzącym z miasta, wspinają się na dachy wieżowców, by podziwiać pożar reaktora.
Decyzja o ewakuacji Prypeci zapadła w niedzielę 27 kwietnia, około południa. Z Kijowa i okolicznych miasteczek ściągnięto tysiąc autobusów. Z głośników helikopterów wydano zarządzenia dla mieszkańców – wszyscy mieli zabrać niezbędne rzeczy osobiste i zgromadzić się przed blokami. Podjeżdżały autobusy, mieszkańcy wsiadali i odjeżdżali. Wszystkim obiecano, że w przeciągu kilku dni wrócą do domów. Nie wrócili już nigdy.
W wyniku awarii skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar 140 tys. km kw. na pograniczu Białorusi, Ukrainy i Rosji, a wyemitowana z uszkodzonego reaktora radioaktywna chmura rozprzestrzeniła się po całej Europie. Ewakuowano i przesiedlono ponad 350 tys. osób.
Ponieważ głównym pierwiastkiem promieniotwórczym był radioaktywny jod, by uniknąć wchłaniania go z powietrza i magazynowania w tarczycy, dzieciom w Polsce podawano tzw. płyn lugola. Decyzja o jego podaniu zapadła jednak zbyt późno, i nie miała żadnego wpływu na nasze zdrowie.
Równano z ziemią wysiedlone wsie, odstrzeliwano mogące roznosić skażenie zwierzęta, a przede wszystkim, już po ugaszeniu pożaru reaktora, nad zgliszczami zbudowano betonowy sarkofag.
Prypeć od 1986 roku jest miastem duchów. Nikt tu nie mieszka. Żeby tu się dostać, trzeba mieć specjalne przepustki, czas przebywania jest też mocno ograniczony.
W mieszkaniach po ludziach pozostało niemal wszystko: zdjęcia, sprzęty, meble. Promieniowanie w mieście nie jest dziś wysokie, ale są miejsca, do których ciągle lepiej nie wchodzić. Bloki i wieżowce budowane z wielkiej płyty powoli odchylają się od pionu i rozpadają na kawałki. Ulice i skwery zarosły tysiącami drzew i krzaków, których nikt nie przycina. Mieszkańcy już tutaj nigdy nie powrócą, teren miasta przejęły ptaki, których śpiew jest jedynym dźwiękiem, oraz zwierzęta, których populacja, odkąd odszedł stąd człowiek, wzrosła kilkunastokrotnie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.