reklama

Marny żywot pasażu handlowego

Opublikowano:
Autor:

Marny żywot pasażu handlowego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNad pasażem handlowym w Mielcu od dawna wiszą ciemne chmury. Sklepów jest coraz mniej. Kto może, zwija interes. Zewsząd słychać zmartwione głosy sprzedawców, że to już koniec kochanego niegdyś pasażu, sztandarowego centrum handlowego miasta w latach 90.

Kiedyś to miejsce tętniło życiem, dziś świeci pustkami. Właściciele sklepów załamują ręce i sami przyznają, że pasaż odstrasza nie tylko wyglądem, ale i opinią. Z każdym dniem sklepów jest coraz mniej, większość przenosi się w inne miejsca. Podczas spaceru alejkami, w oczy rzucają się przede wszystkim puste lokale do wynajęcia. Lecz kto zechce wynająć lokal w takim miejscu? 

Skłóceni właściciele
- Na zebraniach nie można się z nikim dogadać. Gdy ktoś chce coś zrobić, coś proponuje, to inne osoby mówią "nie", bez podawania argumentów, bo im jest tak dobrze. Było mnóstwo planów modernizacji pasażu, od tych, które mogłyby odmienić jego wizerunek, po takie, żeby było ciepło w zimie. Zarządcy pasażu zatrudniali firmy remontowe, które brały ogromne pieniądze, a nie robiły nic – mówi jedna z pracownic sklepu, którego właściciel rozważa likwidację. - Właściciele sklepów wyzywają się od najgorszych, a po zebraniach dochodzi do rękoczynów – dodaje pracownica. 

Dodatkowym mankamentem są koszty utrzymania lokalu. Beata Gawryś, właścicielka sklepu z odzieżą dziecięcą "Sheep", która przeniosła swoją działalność z pasażu na starówkę, jednym tchem wymienia koszty, jakie musiała pokrywać w poprzednim lokalu: ochrona sklepu, ochrona budynku, opłaty za ogrzewanie, którego i tak nie ma, koszty zarządu – to są naprawdę duże pieniądze. Jedynie czynsz jest mały, bo nikt tam nie chce już wynajmować lokali - mówi Gawryś.

Każdy lokal ma swojego właściciela, wydawać by się mogło, że wszyscy grają do jednej bramki, że każdemu z nich powinno zależeć na reaktywowaniu pasażu. W końcu w grę wchodzą  niemałe zainwestowane w to miejsce pieniądze. Niestety, o porozumieniu właścicieli nie ma mowy. - Zamiast działać razem, to tu każdy patrzy, by zrobić drugiemu na złość - mówi właścicielka jednego ze sklepów, chcąca zachować anonimowość ze względu na zawiłość całej sprawy.

Zadłużenie
O długach mieleckiego pasażu, czyli Centrum Handlowo - Usługowego "Pasaż", mówi się otwarcie, żaden ze sprzedawców nie chce natomiast zdradzić, o jakiej kwocie mowa.

- Zadłużenie pasażu nie jest żadną tajemnicą, natomiast dlaczego nikt z tym nic nie robi, tego nie wiem – mówi właścicielka sklepu odzieżowego dla kobiet. - Ja jako podnajemca też nie mogę mieć pewności, że właściciel lokalu odprowadza należycie wszystkie koszty - dodaje.

Dodatkowo sprzedawcy pytają, gdzie podziały się pieniądze z tzw. funduszu remontowego, który miał zostać przeznaczony na renowację pasażu. 

Temat zadłużenia objaśnia Tomasz Janeczek, członek zarządu, który od niespełna roku pełni tę funkcję. - Wspólnota Pasaż nie ma żadnych zaległości wobec osób trzecich, czyli wobec kontrahentów, dostawców mediów; jesteśmy wypłacalni. Natomiast zaległości są wobec nas, a winni temu są członkowie wspólnoty. I to te zadłużenia  powodują, że nie możemy  przeznaczyć większej kwoty na odrestaurowanie czy wyremontowanie obiektu - mówi. -  Nie mamy zewnętrznych źródeł finansowania, działamy na podstawie tego, co nam wpłacają ludzie, dlatego jest nam tak ciężko funkcjonować - dodaje Janeczek.

Konkurencja
Na drastycznie pogarszającą się sytuację pasażu wpływ miało także otwarcie galerii Navigator. To ogromne wydarzenie przyciągnęło ogromną rzeszę ludzi, co dało dowód, jak  nowe centrum handlowe było wyczekane przez mieszkańców Mielca. Już rok temu właściciele sklepów w pasażu martwili się, jak będzie wyglądał handel. Pracownicy bali się o swoje posady. Jak się okazało, mieli rację. Mimo wciąż ubogiej oferty galerii, wiele sklepów musiało zmierzyć się z drastycznie niskim, bo nawet o połowę mniejszym utargiem.

- Od listopada, odkąd ruszyła galeria, było coraz gorzej. Zima była koszmarna. Po moim przeniesieniu uciekły jeszcze trzy sklepy, a inne zastanawiały się, czy nie zrobić tego samego – mówi właścicielka sklepu "Sheep". Był kiedyś pomysł, by ofertę pasażu poszerzyć o sklep spożywczy. Mogłoby to zadziałać na korzyść wszystkich najemców. Klienci chcący kupić produkty żywnościowe, musieliby mimowolnie przejść obok innych sklepów, coś mogłoby przyciągnąć ich uwagę i zachęcić do zakupów. Niestety, taki pomysł także został odrzucony przez właścicieli.

Szansa na lepsze
Przez ostatni rok dokonano zmian personalnych, wybrano nowych członków zarządu, jest nowy administrator i radca prawny. Kroki, które już zostały poczynione, mają za zadanie choć odrobinę ocieplić wizerunek i złagodzić spory. Natomiast na spektakularne zmiany nie ma co liczyć. - Co zostało zrobione przez ostatnie 20 lat? – pyta Janeczek i sam odpowiada. - W ostatnim roku wyremontowaliśmy dwie klatki schodowe. I co? I byłem w prokuraturze odpowiadać na zarzuty, że zostało to zrobione niepotrzebnie, że za drogo itd. Sprawa została oczywiście od razu umorzona. Działam zgodnie z uchwałami, z przepisami. Ale w tak dużej społeczności, jaką jest ta wspólnota, trudno jest spełnić wszystkie oczekiwania. Tu jest 114 właścicieli. Taka forma organizacyjna jest bardzo trudna w zarządzaniu - kończy członek zarządu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE