Czy pan widzi dzisiaj w Mielcu kogoś, kto byłby dobrym kandydatem na prezydenta Mielca?
- Na razie nie widzę potrzeby zmiany prezydenta.
Nie wszyscy myślą podobnie. Są tacy, którzy nie najlepiej ocenią pracę prezydenta Jacka Wiśniewskiego. Radni miejscy z klubu Prawa i Sprawiedliwości nie zagłosowali za wotum zaufania i absolutorium dla niego.
- Nie chcę wchodzić w ich retorykę. W pewien sposób ich rozumiem, że nie udzielili mu wotum zaufania, bo takie jest prawo opozycji. Ja nie podważam tego, że PiS rządzi krajem, szanuję wybór większości, ale mam poważne zastrzeżenia co do praworządności w Polsce. Natomiast nie potrafię zrozumieć głosowania nad absolutorium dla prezydenta. Absolutorium jest to głosowanie nad wykonaniem budżetu. Budżetu można nie popierać, bo się z nim nie zgadzamy, ale w głosowaniu nad absolutorium sprawdzamy, czy był on wykonany zgodnie z prawem. Jeżeli Regionalna Izba Obrachunkowa stwierdza, że był on wykonany prawidłowo i zgodnie z prawem finansów publicznych, to czegoś tu nie rozumiem. Hipokryzją jest także to, że niektórzy radni z PiS na komisjach są za, a na sesjach przeciw.
Praca prezydenta to nie tylko to, o czym piszą media, o czym czytają mieszkańcy, wiele rzeczy dzieje się, choć ich nie widać, choć nikt o nich nie pisze, a zapewniają funkcjonowanie miastu. Jacek Wiśniewski przywrócił np. budżet obywatelski, który PiS skasował, chociaż do dziś twierdzą, że go tylko zawiesili. Jeden z radnych PiS, kiedy likwidowali budżet obywatelski, powiedział na sesji rady miejskiej, że jak on został wybrany przez obywateli, to ma prawo decydować za nich. Dzięki przywróceniu budżetu obywatelskiego przez prezydenta Wiśniewskiego mieszkańcy mogą decydować, jakich inwestycji czy też imprez społeczno – kulturalno – sportowych chcą i w którym kierunku Mielec ma się rozwijać. Popatrzmy, ile inwestycji i różnych imprez zrealizowano dzięki MBO? Jak wiele osiedli na nim skorzystało. To są realne działania. Mielec jest bardzo ładnym i czystym miastem, a są to opinie osób odwiedzających Mielec. Ostatnio do Mielca przyjechali radni z Zawiercia i byli zachwyceni naszym miastem. Szkoda, że niewielu mieszkańców potrafi to docenić, ale to z powodu naszej wady narodowej. Lubimy tylko narzekać i krytykować. Nauczmy się doceniać to, co mamy, co osiągnęliśmy i co osiągnąć możemy, jeżeli będziemy współpracować na zdrowych zasadach.
Do wyborów zostało jeszcze półtora roku, za wcześnie mówić o kandydatach i za wcześnie na podsumowanie kadencji prezydenta.
Mówi pan, że jest jeszcze czas na rozmowę o kandydatach, a nie ma pan wrażenia, że PiS już zaczęło kampanię?
- Kampania zaczyna się dzień po wyborach i tak, kampania jest już prowadzona. To, jak jest prowadzona, ocenią mielczanie, podczas głosowania, bo to oni dokonają wyboru.
Z Jackiem Wiśniewskim jeszcze nie rozmawiałem, czy będzie kandydował, czy nie. Sam musi o tym zdecydować, a decyzję podejmie we właściwym czasie.
OK, a gdyby pan miał ocenić - kto mógłby stanąć do walki o fotel prezydenta Mielca obok Jacka Wiśniewskiego?
Nie mogę na to odpowiedzieć, bo każde ugrupowanie ma własnego kandydata, którego chce wystawić, a ja nie będę zgadywał kogo, bo jak wymienię nazwisko, to go spalę. (śmiech)
Marszałek Władysław Ortyl nie miał takich oporów...
Nie miał i wskazał Michała Deptułę, pewnie po to, żeby go spalić jako ewentualnego kandydata, ale ja nie wiem, czy Michał Deptuła chciałby ubiegać się o fotel prezydenta, skoro ma poukładaną sytuację w swojej gminie, dobrą sytuację finansową, poukładane relacje w samorządzie, a w Mielcu czekałoby go "piekiełko" na sesji i hejt w Internecie. Ale Michał ma pełne prawo do tego, by kandydować.
Mielec jest specyficznym miastem. Widzimy, co się dzieje na sesjach rady miejskiej i rady powiatu, ja już nawet nie mówię o braku kultury, jestem w samorządzie od wielu lat i nie pamiętam, żeby radni mówili do starosty, że nie nadaje się na swoje stanowisko. To samo mówią prezydentowi, a tym samym mówią wszystkim mielczanom, którzy na niego głosowali, że popełnili błąd, że ich decyzja była błędem. Oczywiście, że są i tacy, ale są osoby, które na niego nie głosowały, ale ich teraz przekonał do siebie.
Dzisiaj w samorządzie uprawiamy za dużo polityki. W samorządzie nie powinno być ważne, jakie kto ma poglądy polityczne, bo mieszkańcy wybrali nas po to, żeby jak najlepiej rozwiązywać ich problemy i dbać o dobro wspólne.
Polityka weszła do samorządu, gdy PiS objęło władzę w mieście i powiecie. Wcześniej dogadywaliśmy się w samorządach, wiedzieliśmy, że kompromis jest potrzebny do zrealizowania ważnych dla miasta czy powiatu inwestycji, zastanawialiśmy się, jak i co zrobić, skąd pozyskać pieniądze na ważne inwestycje. Wspólnie. Teraz ważniejsze od interesów regionu i miasta są jakieś partykularne interesy polityczne. Przykładem takiej gry pod publiczkę jest wniosek o odwołanie starosty.
Ten wniosek ma jakieś szanse na przejście?
- Nie. Już mówiłem, że to takie zagranie polityczne. Tak się teraz działa w polityce. Radni wolą uprawiać politykę niż zająć się tematem szpitala powiatowego i tym, jak mu pomóc, oraz innymi ważnymi sprawami dla powiatu.
Do szpitala jeszcze dojdziemy, a na razie wróćmy do prezydenta Mielca. Jak wybrać dobrego kandydata, który wygra wybory? Panu ta sztuka udała się dwa razy – postawił pan na świętej pamięci Daniela Kozdębę i Jacka Wiśniewskiego.
To nie mnie się udało. Sukces jest dziełem zespołu ludzi. Mamy zarząd Stowarzyszenia Razem dla Ziemi Mieleckiej, siadamy i zaczynamy burzę mózgów, padają różne nazwiska. Zastanawiamy się, który kandydat ma największe szanse, żeby zostać prezydentem. Robimy analizę SWOT (mocne i słabe strony kandydata – przyp. red.) każdego kandydata i później stawiamy na jednego.
Moim zdaniem kandydat na prezydenta nie musi mieć poparcia politycznego. On musi mieć poparcie społeczne. Czasami poparcie polityczne może zaszkodzić... Przykładem jest Władysław Ortyl , który poparł Janusza Chodorowskiego na prezydenta miasta oraz Jarosław Kaczyński i Fryderyk Kapinos, którzy na poparciu marszałka i prezesa nie zyskali w wyborach.
Co pan dostrzegł w Danielu Kozdębie?
Daniel miał doświadczenie samorządowe. Poznałem go, kiedy działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich, ja byłem wtedy w radzie powiatu. Daniel był asystentem Krystyny Łybackiej (minister edukacji narodowej i sportu w latach 2001 – 2004 – przyp. red.) i on nam w powiecie pomagał w wielu sprawach związanych z edukacją. Pilnował naszych wniosków, doradzał. Znałem jego skuteczność w działaniu, to była jego wielka zaleta. Poza tym Daniel pracował z Tadeuszem Ferencem, prezydentem Rzeszowa. Zdobył duże doświadczenie, które było jego wielkim atutem. Mimo to decyzja o wystawieniu go w wyborach nie była jednogłośna. Niektórzy mieli wątpliwości, czy poradzi sobie na stanowisku, biorąc pod uwagę jego młody wiek. Ale większość zdecydowała, że sobie poradzi i postawiliśmy na Daniela.
A Jacek Wiśniewski, to była konieczność po tym, jak Jan Myśliwiec zrezygnował z kandydowania?
To nie była konieczność. Zawsze trzeba myśleć o nieprzewidzianych sytuacjach, są sprawy zdrowotne, rodzinne i trzeba mieć przygotowaną alternatywę. Na tym samym spotkaniu, na którym Jan Myśliwiec powiedział nam o swojej decyzji, padło nazwisko Jacka Wiśniewskiego.
Ale skąd się wziął Jacek Wiśniewski, skoro w samorządzie nigdy go nie było, nie funkcjonował w nim, nie miał zaplecza...?
Jacek Wiśniewski już kiedyś startował w wyborach do samorządu, nie mogę sobie teraz przypomnieć kiedy... Rozmawialiśmy z nim, zaproponowaliśmy start w wyborach samorządowych z naszej listy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że doświadczenia w samorządzie mógłby mieć więcej, ale doszliśmy do wniosku, że ma na tyle zalet, że można na niego postawić.
Co zdecydowało o tym, że wygrał?
Zdecydowali mieszkańcy. Otrzymał ponad 12200 głosów, czyli około 2150 więcej od Fryderyka Kapinosa. Oczywiście na wybór Jacka miała także wpływ kontynuacja polityki Daniela Kozdęby...
Trzeba przyznać, że to był bardzo dobry zabieg w kampanii...
Jacek obiecał przywrócić Mielecki Budżet Obywatelskiego, dokończyć budowę hali sportowej, biblioteki miejskiej, zapewniał kontynuację działań, za które mielczanie docenili Daniela Kozdębę.
To wróćmy teraz do oceny pracy prezydenta Wiśniewskiego, jak pan ocenia jego pracę?
Nie będę chwalić, bo moja ocena będzie subiektywna, ale oceny jego pracy ostatnio dokonała wojewoda Ewa Leniart i marszałek Władysław Ortyl, wręczając Jackowi Wiśniewskiemu, chyba 26 maja, wyróżnienie w konkursie Podkarpacka Nagroda Samorządowa. Prezydent Mielca znalazł się w piątce nominowanych do tytułu Najlepszego Prezydenta Województwa Podkarpackiego. Jeżeli osoby z zewnątrz dobrze oceniają jego pracę, to ja jej nie będę podważał. Oczywiście oprócz sukcesów były także tzw. "porażki", ale komu takie się nie przytrafiają? Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Najważniejsze jest to, że trzeba z popełnionych błędów wyciągać wnioski.
Czy dzisiaj można jeszcze mówić o samorządowcach, czy mamy w radach już tylko polityków? Pytam, bo polityka, co sam pan powiedział, mocno weszła w samorządy. PAKS był zagrywką polityczną, która przy okazji uderzyłaby w mielczan, czy wynikała z jakiejś nieświadomości radnych, nie wiedzieli, jakie mogą być konsekwencje zerwania umowy z PAKS?
Nie, PAKS nie był zagrywką polityczną. Ja w pierwszym głosowaniu wstrzymałem się od głosu, bo byłem za tym, żebyśmy mieli własną, rozbudowaną kardiochirurgię z hemodynamiką. Plan był taki - dlaczego mamy finansować firmę prywatną, która mogłaby robić więcej, a nie robi, skoro możemy założyć własny oddział? Była taka możliwość, zebraliśmy zespół lekarzy, toczyły się rozmowy z ministerstwem i NFZ o stworzeniu oddziału, więc wypowiedzieliśmy umowę PAKS i czekaliśmy na decyzję.
Nie chcieliśmy likwidować oddziału, na którym ratowano życie wielu mielczan, chcieliśmy mieć własny, który będzie robił więcej zabiegów - ablację, wstawiał rozruszniki, bajpasy itd. Na uruchomienie oddziału potrzebowaliśmy 10 mln zł, ale nie wiedzieliśmy, czy otrzymamy kontrakt na kardiologię. Nie dostalibyśmy go, gdyby PAKS znalazł w okolicy miejsce w innym szpitalu, to on wygrałby kontrakt i nic by z naszej kardiologii nie było.
Ja trzymałem się informacji, że dostaniemy ten kontrakt z NFZ. Potem się okazało, że żadnego kontraktu nie będzie i trzeba było zmienić decyzję, bo inaczej zostalibyśmy bez kardiologii.
Wypowiedzenie umowy PAKS jednak wymusiło na nim poszerzenie jego usług o te, które zamierzaliśmy wprowadzić na naszym oddziale, gdyby taki powstał.
Nie wiedzieliście tego przed pierwszym głosowaniem?
Mieliśmy zapewnienie z Ministerstwa Zdrowia, że pieniądze będą, dlatego niektórzy radni głosowali za wypowiedzeniem umowy PAKS, a niektórzy, jak ja, wstrzymali się od głosu. Nie byłem pewny, czy to się uda, czy znowu jakiegoś numeru nam radni z PiS nie wykręcą. I co się okazuje? Przed sesją nadzwyczajną było spotkanie z ordynatorami, na którym zabrakło przewodniczącego klubu radnych PiS Zbigniewa Tymuły i przewodniczącego Komisji Rodziny, Zdrowia i Pomocy Społecznej Marka Kamińskiego i tam się okazało, że żadnego zapewnienia z NFZ nie dostaniemy. Trzeba było wycofać się z planów.
I konsekwencją tego zamieszania jest wotum nieufności wobec starosty?
No właśnie tego nie rozumiem, za co? Za to, że zadbał o bezpieczeństwo mieszkańców?
Pan ma ochotę startować jeszcze w wyborach np. na prezydenta Mielca, startował pan na ten urząd już dwa razy w 2006 i 2010, może sejm, senat, Parlament Europejski?
Nie, nie, nie (śmiech), chociaż... w polityce nigdy nie mówi się nigdy. Jak dostanę taką propozycję, to się nad nią zastanowię.
Ale wie pan, że w Mielcu wszyscy samorządowcy i politycy mówią, że to pan kieruje polityką? Jest pan taką szarą eminencją mieleckiego samorządu.
Co? Głupoty gadają (śmiech). Gdybym miał na wszystko wpływ, sprawy w Mielcu i w powiecie wyglądałyby zupełnie inaczej.
Wróćmy na koniec do wyborów. Prawo i Sprawiedliwość chce przesunąć termin wyborów prezydentów miast, burmistrzów, wójtów na 2024 rok, a nie, jak wynika z kalendarza wyborczego, zorganizować je na jesieni 2023.
Państwo na pewno dałoby radę przygotować wybory samorządowe, a po nich parlamentarne, ale gdyby w wyborach samorządowych PiS słabo wypadło, to konsekwencją tego mógłby być słabszy wynik w wyborach do parlamentu. PiS boi się właśnie tego. Druga rzecz, jeżeli ktoś wystartuje w wyborach parlamentarnych i nie wygra mandatu, to może startować w wyborach do samorządu.
PiS twierdzi, że lepiej byłoby, gdyby samorządy dokończyły swoją kadencję, a kolejni samorządowcy zaczynali realizację swoich budżetów, a nie kontynuowali budżety poprzedników.
To jest jedyny słuszny argument.
Postawi pan na Jacka Wiśniewskiego w kolejnych wyborach?
Poczekajmy na kalendarz wyborczy, potem będą informacje.
Dlaczego stowarzyszenia, bo nie jesteście partiami, tak niechętnie mówią o swoich planach?
A po co mamy o nich mówić tak wcześnie? PiS mówił o swoich kandydatach pierwszy i nie wygrywał.
Ktoś musi być pierwszy...
(śmiech) Przyjdzie czas, będzie informacja.
Marek Paprocki w samorządzie jest obecny od 1998 roku. Wtedy pierwszy raz startował w wyborach do rady powiatu. Jest szefem Stowarzyszenia Razem dla Ziemi Mieleckiej, które w ostatnich i przedostatnich wyborach wystawiło na prezydenta Mielca zwycięskiego kandydata. Od 1991 roku jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 1 w Mielcu. Ma 59 lat.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.