Małgorzata Kozdęba: "Nie chcę go zawieść!" [WYWIAD cz 1]

Opublikowano:
Autor:

Małgorzata Kozdęba: "Nie chcę go zawieść!" [WYWIAD cz 1] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Historii Daniela Kozdęby nie da się w całości opowiedzieć bez jego żony. Znaliśmy tylko jedną, tę oficjalną część. Wiedzieliśmy, że jest wykształcony i bardzo zaangażowany w urząd, który pełnił. W opowieści Małgorzaty Kozdęby możemy zobaczyć obraz niezwykle ciepłego, serdecznego i niesamowicie silnego człowieka z charakterem. Ten wywiad jest pewnego rodzaju testamentem i opowieścią o pięknym człowieku. Anegdoty, które przytacza Małgorzata Kozdęba, ujrzą światło dzienne po raz pierwszy. Na ten wywiad mieszkańcy Mielca, ukochanego miasta śp. Daniela Kozdęby, czekali bardzo długo. Z żoną śp. Daniela Kozdęby rozmawia Szymon Burek.

Jak Pani poznała Daniela?

Rzeczywiście jest to ciekawa historia. Ja pochodzę spod Przemyśla, a Daniel z Mielca. Spotkaliśmy się po środku drogi, w Rzeszowie.  Daniel był wtedy wiceprezesem Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych, obydwoje byliśmy po nieudanych związkach. W naszych pierwszych rozmowach śmialiśmy się z tego, że nasza miłość nie była od pierwszego wejrzenia. Musieliśmy przejść obok siebie kilka razy, żeby zrodziło się uczucie. Na początku to było ogromne zafascynowanie. Mnie osobiście w Danielu uderzyło to, że jak na swój młody wiek był ogromnie dojrzałym mężczyzną o niezwykłej kulturze osobistej. Bardzo mi się to spodobało. Wrażenie zrobiła na mnie też jego niesamowita inteligencja. Imponowało mi to, że nie było właściwie tematu, na który Daniel nie umiałby się wypowiedzieć, miał wiele zainteresowań, poza tym wspaniale tańczył notabene zawodowo. Kiedy nasza miłość dojrzała, zdiagnozowano chorobę Daniela. Nasze uczucie przeszło transformację.

 

Nie bała się pani tego, co będzie? Wiem, że ten pierwszy okres dobrze rokował. Choroba była zaleczona.

Jego choroba została wykryta na bardzo wczesnym etapie. Było to właściwie przez przypadek. Doszło do zabiegu i całkowitego usunięcia guza. Mieliśmy nadzieję na całkowite wyleczenie. Cały czas żyliśmy tą nadzieją. Wspólnie podnosiliśmy się na duchu, mówiąc, że wszystko idzie we właściwym kierunku i że razem przezwyciężymy wszystko.

 

Daniel wielokrotnie w prywatnych rozmowach podkreślał, że dla niego bardzo ważna była religia. To dawało mu siłę.

Wiadomo, że sama diagnoza dla każdego człowieka  to jest coś jak zderzenie się z pędzącym pociągiem. Wiadomo, że wtedy życie przewraca się całkowicie do góry nogami. My byliśmy bardzo młodzi. Planowaliśmy wtedy ślub. Daniel miał ogromne plany zawodowe. To była dla nas straszna informacja. Wiara to był ten element, który nam pomógł najbardziej. Wstąpiliśmy wtedy na drogę neokatechumenalną i do wspólnoty. To nas bardzo umocniło, z czasem umocniło też nasze małżeństwo. Nauczyliśmy się rozmawiać otwarcie o chorobie. Nie ukrywaliśmy niczego przed sobą. Nie kryliśmy żadnych emocji. Obydwoje baliśmy się tak samo. Ale Daniel po przyjęciu diagnozy, wbrew swej chorobie, starał się w taki sposób poprowadzić swoje  życie, by nie rezygnować z niczego i realizować swoje marzenia do samego końca. On przy tym wszystkim, co się działo, umiał całą rodzinę  podnieść na duchu i to on wszystkich pocieszał! Nie mówię tego ze względu na to, że to był mój mąż i niezwykle bliska mi osoba, przyjaciel. To był pod każdym względem niezwykły człowiek.

 

Kariera zawodowa Daniela była bardzo energiczna. Działał w Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, pracował dla prezydenta Rzeszowa. Zaangażował się w pracę na rzecz powiatu mieleckiego. W tym czasie zdecydował się na kandydowanie w wyborach prezydenckich w Mielcu. Jak powiedział Pani o swoim zamiarze?

Tak naprawdę  marzenie o prezydenturze było w nim od dawna. Powiedział mi o tym już wtedy, gdy się poznaliśmy. Mówił, że to jest jego największe marzenie. Mówił, że wszystko, co do tej pory robi, zmierza ku temu, żeby zostać prezydentem, że  wszystkie szkolenia, studia czy doświadczenia zawodowe chce w efekcie wykorzystać już jako prezydent Mielca. Daniel Mielec kochał jak żadne inne miasto na świecie. Pamiętam taki moment w jego karierze zawodowej, kiedy był jeszcze wiceprezesem Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego i udało mu się wygrać  staż w Niemczech. Był jedną z 6 osób w całym kraju, które pojechały do Niemiec. Tam też  świadomie przygotowywał się do roli prezydenta, ucząc się od specjalistów. Ja wiedziałam, że prędzej czy później zostanie prezydentem. Chociaż uczciwie muszę powiedzieć, że nie wierzyłam w to, że to się stanie w tym momencie, kiedy Daniel wystartował w wyborach.

 

Rzeczywiście, to były czasy, kiedy w Mielcu władzę sprawował jeden prezydent od prawie 20 lat.

Tak,  byłam ogromnie zaskoczona, a osobą, która najbardziej w to wierzyła, to był właśnie Daniel. On był przekonany, że zostanie prezydentem. Zresztą tak się stało. Daniel zrealizował swoje największe marzenie.

 

Jak wracam do obrazów z tych czasów, to pamiętam Panią jako osobę, która była niezwykle dumna ze swojego męża. Od razu Pani stanęła obok niego, dając jasny komunikat, że Daniel ma w pani oparcie. Pamiętam chyba pierwsze w historii mieleckiego samorządu życzenia świąteczne, które nagraliście Państwo na video. Pani złożyła życzenia mieleckim kobietom. Z jednej strony nic odkrywczego, z drugiej coś nowatorskiego, co sprawiało, że przyciągaliście do siebie tłumy mieszkańców.

Kiedyś nad tym się zastanawiałam, skąd czerpał inspiracje do tych wszystkich działań,  które proponował i wprowadzał w Mielcu. Stwierdziłam, że jeśli robi się coś, co się kocha i z czym się człowiek utożsamia od początku do końca, to takie decyzje podejmuje się sercem. Daniel od samego początku traktował urząd prezydenta jako służbę. On od samego początku chciał być dla ludzi i z ludźmi. Praktycznie każdy jego dzień był wypełniony od godziny 7 do 22 spotkaniami z różnymi mieszkańcami.  Kochał to i  tym żył. Innowacyjne pomysły czerpał przede wszystkim ze spotkań z różnymi osobami. Umiał słuchać i czerpał pełnymi garściami z tych rozmów.  Cały czas chciał być blisko ludzi. Przez to też wymyślił  cykliczne spotkania z mieszkańcami. Ja po prostu, widząc jego szczęście, chciałam bardzo w tym uczestniczyć. Dlatego z radością złożyłam życzenia  mieleckim kobietom. Czułam się zaszczycona. 

 

Jak się zmienił wasz typowy dzień życia od momentu objęcia przez Daniela urzędu prezydenta?

Ja przez ten czas pracowałam w Rzeszowie. Były takie dni, że praktycznie widzieliśmy się przez 15 minut, dokładnie o 22:30, przy wspólnym myciu zębów. To była jedyna taka nasza chwila, którą spędzaliśmy razem. Kiedy Daniel przychodził do domu, to wielokrotnie był już tak zmęczony, że po prostu kładł się spać. Jeszcze przed snem sprawdzał pocztę, po to, by się upewnić, czy  przypadkiem nie przeoczył czegoś ważnego. Pewnie mało kto sobie zdaje sprawę, że tego urzędu nie pełni się od poniedziałku do piątku, tylko praktycznie cały tydzień.

 

Czy zdarzało mu się przynosić "pracę" do domu? Rozmawiał z wami o bieżących sprawach dotyczących miasta? O polityce?

 Nie da się całkowicie odciąć życia rodzinnego od pracy. Na pewno starał się zachować namiastkę życia rodzinnego. Bardzo często dzielił się ze mną takimi problemami, w których zależało mu na opinii osoby z zewnątrz. Przenosił do domu tylko te sprawy, w których zależało mu, żeby poznać opinię osoby niezwiązanej z polityką.

 

Co z urlopami? Słyszałem, że trudno było przekonać Daniela do wypoczynku.

Urlopy udawało się organizować z mojej inicjatywy. Ja go wręcz siłą odciągałam od pracy. Mówiłam mu o tym, że musimy chociaż na dwa dni od tego wszystkiego się odciąć i odpocząć. On wtedy często przekonywał, że  nie może,  bo ma już zaplanowane spotkanie z taką czy inną organizacją.  Kiedyś mi powiedział: "Słuchaj, ja tak naprawdę odpoczywam w pracy", a ja mu mówiłam, że nie da się odpocząć w pracy. On wtedy odpowiadał, że jak robi się to, co się kocha, to się człowiek nie męczy. Daniel żył w całości pracą dla miasta. Żył sprawami mielczan. Był ogromnym pasjonatem.

Część druga wywiadu - TUTAJ

 

Ten wywiad jest też zachętą do spisania własnych historii i osobistych myśli na temat śp. prezydenta Mielca Daniela Kozdęby. Jego żona Małgorzata chce zebrać wiele historii osób, które go znały, lub po prostu miały z nim styczność w trakcie sprawowania przez niego urzędu prezydenta.

Wszystkie historie można wysłać na specjalnie utworzoną skrzynkę mailową: danielkozdebawspomnienia@gmail.com

Zebrane historie zostaną opublikowane w formie książki - wspomnienia o prezydencie Danielu Kozdębie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE