Już od wczesnych godzin porannych plac zapełnił się stoiskami, a z każdym kwadransem przybywało zarówno sprzedających, jak i kupujących. Na rozstawionych kocach, stołach i w kartonach można było znaleźć prawdziwe perełki – książki, winylowe płyty, porcelanowe filiżanki, biżuterię, ręcznie robione dekoracje, stare zabawki, torebki vintage i drobne AGD, sprzęty, ubrania, meble...
Jedną z największych zalet mieleckiego Pchlego Targu jest jego otwarta formuła – każdy może rozłożyć własne stoisko i spróbować sprzedać rzeczy, które już nie są potrzebne w domu, a mogą przydać się komuś innemu. Jedyne, o co proszą organizatorzy, to pozostawienie po sobie porządku
Ta edycja Pchlego Targu pokazała po raz kolejny, że mieszkańcy Mielca cenią ideę zero waste i dawania rzeczom drugiego życia – zamiast wyrzucać, wolą przekazać, sprzedać, wymienić.
Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji, by uczestniczyć w mieleckim Pchlim Targu – warto nadrobić zaległości. To nie tylko okazja do zakupów i porządków w domu, ale też do odkrycia, jak fascynujące potrafią być rzeczy, które ktoś inny uznał za niepotrzebne.
Komentarze (0)