Szczerze mówiąc, do programu poszłam z myślą: "tylko nie odpadnij w pierwszym odcinku!" (śmiech). Podczas pierwszych eliminacji otrzymałam od mentorek pochwały, co bardzo mnie zmotywowało. Okazało się, że program to naprawdę ciężka praca. Kiedy to zrozumiałam, zapragnęłam dać z siebie 100 procent. Wiedziałam, że dzięki temu będę mogła wiele osiągnąć i zmienić w swoim życiu. Podczas każdych eliminacji czułam się niepewnie, ponieważ poziom był wyrównany. Kiedy w Fontainebleau Małgorzata Rozenek-Majdan powiedziała, że dostałam się do finału, popłakałam się ze szczęścia. Wiele to dla mnie znaczyło, bo tak naprawdę na tym etapie czułam się już wygraną - bez względu na końcowy wynik.
Ale zwyciężyłaś w Projekcie Lady! Jak teraz wygląda twoje życie? Realizujesz w nim to, czego się nauczyłaś w programie? Co zostało w tobie z telewizyjnej lady?
Przede wszystkim cieszę się, że nie muszę już utrzymywać w tajemnicy tego, że wygrałam! To było bardzo trudne. Z pytaniem "kto wygrał" musiałam się zmagać codziennie.
Już 2 września lecę do Oxfordu na 3-miesięczne stypendium w renomowanej szkole językowej. Po powrocie planuję zamieszkać w większym mieście. Mam nadzieję, że wszystko to, czego nauczyłam się w programie, plus język, który dzięki stypendium podszkolę, pozwolą mi znaleźć dobrą pracę, a to było zawsze moim marzeniem. Czekają mnie teraz naprawdę intensywne miesiące. Po powrocie będę musiała nadrobić zaległości na uczelni i dokończyć pracę licencjacką.
Myślę, że pobyt w Wielkiej Brytanii może mnie nauczyć jeszcze wielu rzeczy, więc moja przygoda jeszcze się nie zakończyła. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz was zaskoczę (śmiech). A co zostało we mnie z telewizyjnej lady? Mam nadzieję, że jak najwięcej! Oczywiście nadal popełniam błędy i zdarza mi się czegoś żałować, z tą różnicą, że właśnie potrafię już żałować, wyciągać wnioski, przeżywać jakieś refleksje. Wcześniej byłam hedonistką, która miała wszystko gdzieś. Wiem, że dzięki temu, co osiągnęłam i temu, czego się nauczyłam, już nigdy tak nie będzie.
Jak po emisji kolejnych odcinków Projektu Lady oceniasz siebie i to wszystko, co zostało pokazane w telewizji: metamorfozę, kolejne bardziej lub mniej udane zadania?
Przede wszystkim nie wiedziałam, jak to jest zobaczyć siebie w telewizji. Często śmiałam się z samej siebie, gdy widziałam, jak reaguję na pewne sytuacje i jakie robię wtedy dziwne miny. Jeżeli chodzi o metamorfozę, to uważam, że nie można było lepiej tego przedstawić. Oglądając ten odcinek, czułam się, jakbym znowu tam była. Wzruszyłam się. Zostało pokazane wszystko to, z czego nie potrafiłam zrezygnować przez kilka lat.
Z innymi zadaniami bywało różnie. Cieszę się, że niektóre rzeczy nie zostały pokazane w telewizji.
Najbardziej przeżywałam warsztaty z komunikacji. Gdy dostałyśmy do rąk kartki z naszymi dialogami, byłyśmy zaskoczone ilością i doborem "epitetów"... Od tamtego momentu wyrzuciłam ze swojego słownictwa wiele wulgaryzmów. To było jak terapia wstrząsowa. Już nawet nie chodziło o same słowa, ale poruszane przez nas tematy były żenujące. W tym przypadku najgorszych dialogów nie było na wizji, aczkolwiek dostałyśmy je do przeczytania na warsztatach, aby uświadomić sobie, jak to wszystko wygląda z perspektywy.
Były też bardzo śmieszne momenty, które nie trafiły do odcinków, ale na oficjalniej stronie programu można obejrzeć sporo dodatków, których nie było w TV.
Z przedstawienia mojej osoby w programie jestem zadowolona. Na pewno nie ze wszystkiego jestem dumna, a czasami nawet miałam się czego wstydzić, ale dokładnie taka byłam. Nigdy nikogo nie udawałam i często się wygłupiałam, bo taka właśnie jestem – zabawna i szczera.
Jak zareagowali na program twoi rodzice, znajomi, rodzina? Rodzice też wystąpili w programie – było to dla nich trudne?
Przed programem największe wsparcie miałam w mojej mamie, tata był raczej obojętny, a brat sceptyczny. To zmieniło się w momencie odwiedzin rodziny w pałacu.
Były to dla mnie ogromne emocje, ponieważ zaczęłam z rodzicami otwarcie rozmawiać o uczuciach – wcześniej mieliśmy z tym problem. Myślę, że zarówno dla mnie, jak i dla nich był to moment przełomowy i obie strony tego potrzebowały. Cieszę się, że to miało miejsce na wizji, ponieważ dostałam później mnóstwo wzruszających wiadomości od ludzi, którzy dziękowali mi za to, co powiedziałam. Niektórzy, oglądając to po raz pierwszy, powiedzieli swoim bliskim, że ich kochają. Osoby, które nie miały jeszcze odwagi mówić o swoich uczuciach, napisały list, tak jak my na warsztatach z panią Tatianą.
Moi rodzice trochę stresowali się występem przed kamerami, w końcu to ja chciałam wziąć udział w programie, a nie oni. Ale to, że przyjechali do Rozalina, oznacza, że zależało im na moim szczęściu i w pełni akceptowali moją decyzję o udziale w programie. Na miejscu zobaczyli, jakie to wszystko jest dla mnie ważne i do dziś cieszą się zarówno oni, jak i mój brat z faktu, że tam byłam.
Ogromne wsparcie miałam też w mojej przyjaciółce Marlenie, która wierzyła we mnie od samego początku, za co jej dziękuję, bo było mi to bardzo potrzebne. Bałam się reakcji znajomych z uczelni, ale byli zachwyceni, kiedy powiedziałam im, że idę do programu. Oglądają nawet każdy odcinek. Jeżeli chodzi o dalszą rodzinę i znajomych, z którymi mam kontakt, to byłam pozytywnie zaskoczona ich reakcją na mój udział w programie. Spodziewałam się hejtu, ale każdy zareagował z dużym optymizmem. Jeżeli pojawi się hejt ze strony ludzi, na których mi nie zależy, to myślę, że zdrowo się do tego zdystansuję, jestem na to przygotowana.
Kiedy patrzysz z perspektywy czasu i przypominasz sobie najciekawsze wydarzenia – co było dla ciebie najlepszym momentem programu?
Oprócz odwiedzin rodziny, co uważam, że było jednym z najważniejszych wydarzeń w programie, to myślę, że pobyt w Paryżu był dla mnie czymś, czego nigdy nie zapomnę. Wizyta w Akademii Międzynarodowej Dyplomacji, spotkanie z ambasadorem i kurs zasad protokołu dyplomatycznego to coś, na co nigdy bym sobie nie pozwoliła, gdyby nie mój udział w programie. Podczas uroczystej kolacji mogłyśmy poznać przedstawicieli arystokracji i dyplomacji. Bardzo się cieszę, że poznałyśmy również studentów polskiego pochodzenia. Zabrali nas nad Sekwanę i siedziałyśmy z nimi do późnych godzin. Było naprawdę wesoło. Tego akurat nie było w TV, ale bawiłyśmy się świetnie.
Kolejnym ważnym wydarzeniem był finał. Mogłam poznać osoby, które znałam tylko z telewizji! Pana Agustina Egurrolę, który uczył nas walca wiedeńskiego, czy duet Paprocki&Brzozowski, który zaprojektował dla mnie suknię.
Jednym z najważniejszych momentów była też wizyta w Centrum Zdrowia Dziecka. Wrażliwość na krzywdę innych, empatia i gotowość do wsparcia potrzebujących to cechy, którymi mogłyśmy się wykazać podczas zabaw z dzieciakami. Cieszę się, że nasze suknie z finału zostaną wystawione na aukcje, a dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na fundację TVN Nie jesteś sam.