reklama

Liderzy naszej rzeczywistości

Opublikowano:
Autor:

Liderzy naszej rzeczywistości - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSą młodzi i ambitni. Nie tracą czasu i uczą się czegoś więcej niż tylko teorii. Chodzi oczywiście o członków organizacji "Klub Młodych Liderów", która już od kilku lat rekrutuje młodzież i uczy ich tworzenia i realizowania własnych autorskich inicjatyw.

Organizacja powstała kilka lat temu. Początkowo jako grupa nieformalna. Jednak po organizacji pierwszych projektów okazało się, że tę działalność trzeba było jak najszybciej sformalizować.

- Pamiętam, że na całym Podkarpaciu zorganizowano projekt, w którym pod okiem trenerów mogliśmy zrealizować swoją inicjatywę.  Wtedy wspólnie z koleżanką Pauliną Robak  stwierdziliśmy, że warto kontynuować taką formę i powołać w Mielcu "Klub Młodych Liderów" - opowiada nam Sebastian Peret, prezes fundacji.

Pierwszą imprezą, jaką zorganizował klub, był konkurs "Mielec ma talent". Chodziło o umożliwienie każdemu chętnemu zaprezentowania swoich umiejętności szerokiej publiczności. Już wtedy wszystkich ciekawiło, skąd ci młodzi ludzie z klubu mają tyle umiejętności, żeby tak profesjonalnie zorganizować wydarzenie kulturalne. Jak się okazuje, klub przyciąga osoby, które nie boją się odpowiedzialności. Każdy, kto chce działać w KML, wie, że łączy się to z szeregiem szkoleń wewnętrznych, aż do uzyskania możliwości poprowadzenia własnego projektu. Tak oto w ciągu kilku ostatnich lat Mielec zyskał prawdziwy inkubator, w którym młodzi ludzie zdobywają bezcenne umiejętności, jakich nie nauczą się w szkole czy na studiach. -  Pamiętam, że już w pierwszym roku działalności przygotowaliśmy i realizowaliśmy sześć projektów. Nasi krytycy mówili nam, że to za dużo, że nie damy rady, ale potem okazało się, że wszystkie imprezy, które zaplanowaliśmy, odbyły się.

Wakacyjny sposób na nudę
Klub Młodych Liderów zdążył już nas przyzwyczaić do tego, że wakacje w Mielcu nie są nudne. Sezon letni zaczyna się od nocnego maratonu filmów. Oczywiście seanse w "Galaktyce" odbywają się przy pełnej sali widzów. Następnie mamy turniej piłkarski, turniej piłki plażowej czy festiwal baniek mydlanych. KML organizowało także konkursy "Mielec ma talent" czy zawody gier komputerowych. To były wydarzenia nowatorskie i idealnie wpisujące się w ofertę kulturalno - rozrywkową miasta. Fenomenem jest to, że absolutnie każda z tych imprez przyciąga prawdziwe tłumy młodych ludzi. - Co ważne, na samym początku organizację tworzyły osoby, które znały się już od wielu lat. My się przyjaźniliśmy i przy okazji stwierdziliśmy, że zrobimy coś razem. Teraz nasza fundacja cyklicznie rekrutuje ludzi, którzy chcą u nas działać. Fundacja Klub Młodych Liderów powstała dokładnie dwa lata po rozpoczęciu naszej działalności. Skąd wiedzieliśmy, czego młodzi ludzie w Mielcu oczekują? Wykorzystaliśmy media społecznościowe. Robiliśmy swoje wewnętrzne badania i ankiety. Tak było chociażby z naszą nową inicjatywą, czyli festiwalem kolorów. Na początku rzuciliśmy niepełną informację o tym, że planujemy takie wydarzenie i przez pewien czas badaliśmy ogólne zainteresowanie - opowiada nam Sebastian Peret, prezes Fundacji KML.

Centrum dowodzenia
Są w Mielcu organizacje pozarządowe, które dotąd nie mają swojej siedziby. Wiele z nich nadal działa "partyzancko", korzystając z prywatnych mieszkań swoich członków. W przypadku KML jest inaczej. Dwa lata temu członkowie tej organizacji postawili na profesjonalizację swoich działań. Dziś swoistym centrum dowodzenia dla fundacji jest lokal przy ul. Mickiewicza w Mielcu, gdzie prawie codziennie można spotkać młodych ludzi, którzy przez cały rok pracują, żeby przygotować szereg ciekawych imprez w mieście.

- Ta profesjonalizacja to nie tylko lokal fundacji. Podzieliliśmy się na sekcje. Każdy działa w zespole zgodnym z jego zainteresowaniami. Taki podział pracy pozwala nam zaangażować w nasze działania duże firmy i współpracować z nimi na polu sponsorskim - komentuje Sebastian. Fundacja jest znaną w mieście organizacją. Młodzi ludzie wiedzą, czym zajmuje się KML. Trudniej określić, jak postrzegana jest przez osoby starsze. Jak przyznaje Sebastian Peret, te opinie są bardzo różne.
- Myślę, że za kilka lat KML  będzie działać także w kilku innych miastach - zdradza Sebastian.
 
Michał, Hubert i Marcelina
Bogactwem każdej organizacji są przede wszystkim jej członkowie. Każdy jest osobowością, która wnosi  swój talent i charakter. Obecnie fundację tworzy kilkanaście osób. Michał Kilian, absolwent II LO w Mielcu, w fundacji jest od grudnia 2014 roku. Dowiedział się o niej od znajomej ze szkoły, która działała już w KML.

- Postanowiłem dołączyć.  Już wcześniej organizowałem różne imprezy. Na początku koordynowałem sekcję techniczną. Ostatnio zajmowałem się turniejem piłkarskim "Mielec CUP" - opowiada Michał i dodaje, że organizowanie takich wydarzeń daje mu dużo satysfakcji. - To pozwala mi się sprawdzić w środowisku. Nabywam cenne w życiu umiejętności. Mam teraz lepszy kontakt z ludźmi. Zyskałem pewność siebie - komentuje.

Hubert Wejman w fundacji pojawił się w kwietniu 2016 roku. Jak sam przyznaje, chciał działać w KML, bo widział potencjał w tej grupie. - Obserwowałem, co robili i postanowiłem do nich dołączyć. Chciałem mieć wpływ na wydarzenia, które są organizowane w okresie letnim w naszym mieście - opowiada.

Hubert odpowiada w fundacji za kontakt z mediami. Pisze notki prasowe, a także organizuje patronaty medialne. Ostatnie kilka miesięcy to dla niego czas intensywnej nauki na stanowisku rzecznika prasowego. - Bardzo szybko dowiedziałem się, kto kim jest w naszym mieście. Począwszy od władz, poprzez konkretne urzędy. Poznałem mieleckich dziennikarzy. Te wszystkie umiejętności przydadzą się w przyszłości w samodzielnym zarządzaniu projektem - dodaje Hubert.

Marcelina Sieroń dołączyła do zespołu fundacji dwa miesiące temu. Po rozmowie z Sebastianem Peretem dostała propozycję zorganizowania nocnego maratonu filmowego. - Musiałam się zająć praktycznie całością tego projektu. Oczywiście miałam kilka osób do pomocy. To była dla mnie szkoła życia. Praktycznie wiele nauczyłam się sama. To były prozaiczne rzeczy. Chociażby to, żeby pójść do domu kultury i porozmawiać z dyrekcją na temat organizacji tego wydarzenia. Oczywiście popełniałam wiele błędów i do końca nie wiedziałam, jaki będzie efekt moich działań. Potem bywałam ogromne zaskoczona tym, że coś się udało - opowiada Marcelina.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE