reklama

[FOTO, FILM] Pamięć... umiera ostatnia

Opublikowano:
Autor:

[FOTO, FILM] Pamięć... umiera ostatnia - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości"Choć nic nie jest w stanie ukoić bólu po stracie młodych piłkarzy, życie – w sposób wyjątkowo nieubłagany – płynie dalej. To ono zweryfikuje dalsze losy tych, którzy wstrząśnięci przedwczesną śmiercią sportowców, pozostali tutaj, na ziemi" - tak pisaliśmy po tragedii, do jakiej doszło dokładnie rok temu, 26 marca, w Weryni. Te słowa po tak długim czasie wydaja się nadal aktualne...

Życie, w tragicznym zderzeniu busa z ciężarówką, straciło aż pięciu młodych zawodników trzecioligowej Wólczanki, zaczynających swoje kariery w Stali Mielec. Byli wśród nich: 18-latek z Krasnegostawu uczący się w mieleckiej szkole sportowej, 25-latek z Kolbuszowej oraz trójka mielczan. Kolejny z poszkodowanych, będący zarazem bratem dwóch ofiar śmiertelnych, długo walczył o życie. Bez większych urazów szpitale opuścili zaś dwaj, najmniej ranni mężczyźni w wieku 20 i 25 lat. Drugi z nich prowadził felernego busa.

Przypomnijmy, jak wtedy wspominali tragicznie zmarłych ich najbliżsi:

Rafał Pydych

Andrzej Trześniowski (zawodnik Orła Kosowy): Rafał Pydych przed kilkoma sezonami był naszym trenerem, a poznaliśmy się dzięki... jego mamie, z którą pracuję. Nasi zawodnicy szybko polubili i Rafała, i Kamila, który też czasem zaglądał na treningi. Traktowani byli jak swoi. Dali się poznać jako normalni, kulturalni ludzie.

Tomasz Leyko (rzecznik prasowy marszałka, były dziennikarz sportowy): Jak tam po meczu? To był najczęstszy początek naszych rozmów, przede wszystkim z Rafałem i Krystianem. Często widywaliśmy się na Smoczce. W głowie wciąż mam chwile z mojej pracy dziennikarskiej, gdy opisywałem występy mieleckich piłkarzy na boisku. Rafał czy Mariusz byli zwykle pierwszoplanowymi postaciami. Nie odmawiali wypowiedzi dziennikarzom, bynajmniej mnie. Mówili prosto z mostu, bez używania pięknych słów. Rafał jak na obrońcę był zawodnikiem bramkostrzelnym. Dlatego przypomina się ciekawy mecz z 2009 roku. Stal długo nie mogła odpalić. Remis, porażka, porażka i znów remis. Passę przełamało dopiero zwycięstwo z Orlętami 2-0 po dwóch golach Rafała. Pierwsza bramka padła w zamieszaniu po rzucie rożnym. Byłem spikerem tego meczu. Z mojego stanowiska ciężko było dostrzec, kto strzelił gola. Od tego meczu „ruszyli” i na koniec uciekli ze strefy spadkowej, a Rafał dołożył jeszcze jedną bramkę. Rafał Pydych grał w tej fantastycznej ekipie trenera Gąsiora, która dwukrotnie zdobyła medale MP juniorów. Nie wszyscy kontynuują przygodę z piłką, a tym, co zostali przy futbolu, tak brutalnie ją przerwano. Trzymam mocno kciuki za Krystiana.

Kamil Pydych

Zbigniew Hariasz (dyrektor i współwłaściciel SMS-u): To nasz wychowanek. Od najmłodszych lat bardzo ambitny, zaangażowany, uparcie dążył do celu. Tak samo jak jego starszy brat. To byli tacy chłopcy, którzy cechowali się odpowiedzialnością, charakteryzowała ich cecha, która sprawiała, że każdy ich chciał u siebie. I Kamil tą drogą szedł konsekwentnie. Chodził do nas, do SMS-u, do gimnazjum, do liceum. Cały rocznik był dość ciekawy. Mieli epizod w postaci takiej, że walczyli o mistrzostwa Polski, trudniej wtedy było awansować, był inny system rozgrywania, ale dotarli do eliminacji. Wiem, że po Rzemieślniku przeszedł do Wólczanki. Kamil miał inną osobowość niż Rafał i Krystian.

Stanisław Pruś (były piłkarz Kolbuszowianki, grający trener Wilgi Widełka): - Znałem osobiście Mariusza Korzępę, Kamila Oślizłę i braci Kamila i Rafała Pydychów. Kiedyś uczestniczyłem w pogrzebie ojca tych dwóch ostatnich, który zginął w wypadku w Niemczech. Tej zimy razem z Mateuszem Cetnarskim odwiedził Wilgę podczas jednego z treningów. Poruszaliśmy się trochę, pokopaliśmy, pożartowaliśmy... Mam nadzieję, że Krystian wyzdrowieje.

Patryk Szewczak

Zbigniew Hariasz (dyrektor i współwłaściciel SMS-u): Wiele mogę powiedzieć bez zająknięcia się. To nasz bramkarz. Ambitny i zaangażowany. Dawaliśmy sobie nadzieje, że być może trzeba będzie go sprawdzić. Miał epizod występu w drugiej lidze. On zawsze przychodził do nas do klubu, do SMS-u. Super chłopak do ćwiczenia, do trenowania. Ten wypadek to była potężna katastrofa. Zginęło pięciu młodych ludzi, którzy jeszcze mogli żyć. Mogli świetnie się realizować. Były to osoby na pewno wiodące, jeżeli chodzi o piłkę. Wszyscy mocno to przeżyliśmy.

Klaudia, koleżanka: Chodziłam z nim przez sześć lat do podstawówki i byłam z nim w przedszkolu. Nigdy nie zapomnę twojej uprzejmości w stosunku do mnie ... Zawsze byłeś chętny do pomocy, o którą nigdy nie musiałam Cię prosić, gdyż sam ją oferowałeś. To, co po tobie zostanie w moich wspomnieniach, to na pewno ta uprzejmość i uśmiech, którym potrafiłeś zarazić każdego.

Arkadiusz, kolega: To był wspaniały człowiek. Skromny, zawsze się ukłonił i uśmiechnął. Pogadał jak normalny fajny chłopak nie żaden gwiazdor. Bardzo mi go brakuje. Do zobaczenia po drugiej stronie boiska, jakim jest życie Pająk.

Emilka, koleżanka: Na zawsze będziesz najlepszym bramkarzem w naszych sercach. Odważnie broń niebieskiej bramki…

Kamil Oślizło


Jacek Cyganowski (Akademia Piłkarskie Nadzieje Mielec):
- Kamil jako człowiek był bardzo ambitną osobą, dążył do celu, był bardzo koleżeński, w życiu stawiał sobie cele, które konsekwentnie realizował. Miałem przyjemność z nim grać, sam zresztą ściągnąłem go, kiedy skończył wiek juniora, do seniorów. Byłem wtedy asystentem trenera. U nas zaczął tę drogę seniorską. Poszedł do Resovii, gdzie rozwinął skrzydła na dobre. Przy jego charakterze i stylu gry mógł zrobić większą karierę, ale hamowały go kontuzje. To był przeporządny chłopak.

Zbigniew Hariasz (dyrektor i współwłaściciel SMS-u): To był jeden z lepszych piłkarzy w tej grupie. Zawsze ambitny. W zespole, w którym grał, reprezentował województwo. Ten rocznik również prowadziłem. Był takim dojrzałym, doświadczonym chłopakiem, a jednocześnie osobą, która edukowała się cały czas, chcąc kontynuować karierę trenerską. Mieliśmy nadzieję, że do nas wróci, ale, niestety, stało się, jak się stało…


Mariusz Korzępa

Dariusz Wróblewski (prezes Kolbuszowianki): Mariusz był filigranowym, ale bardzo solidnym zawodnikiem. Zaczynał u nas w juniorach, później wspomagał drugi zespół seniorski. Po paru latach dostał się do Stali Mielec, a stamtąd do szerokiej kadry Lechii Gdański. Śmierć tak młodego człowieka i sportowca jest ogromnym ciosem.   

Dorian Pik (były piłkarz Kolbuszowianki): Mariusz był ciepłym, miłym i niesamowicie utalentowanym człowiekiem, który na boisku prezentował niesamowitą kulturę gry, co zdarza się zawodnikom już coraz rzadziej. Jego śmierć jest tragedią nie do opisania.

Piotr Więcek (były piłkarz i działacz Kolbuszowianki): Mariusza wspominam jako człowieka z wielkim sercem. Był spokojny, pracowity i bezinteresowny. Miałem okazję z nim pograć w halowej lidze, w której wywalczyliśmy zwycięstwo. Miał przed sobą jeszcze całe życie... .

Michał Potępa (sędzia piłkarski): Informacja o śmierci Mariusza była dla mnie szokiem. O całym zdarzeniu dowiedziałem się w przerwie jednego z prowadzonych meczów i przed drugą połową zarządziłem minutę ciszy. Był moim sąsiadem, grywaliśmy razem w piłkę, gdy mieliśmy po kilka lat. Już wtedy wyróżniał się umiejętnościami. Niedawno sędziowałem też sparing Wólczanki z Kolbuszowianką, wygrany 2:1. Bramkę decydującą o zwycięstwie strzelił właśnie „Mario”.

Dziś miejsce tej tragedii nie pozostało puste. Przez cały dzień odwiedzają go nie tylko najbliżsi. Znicze i kwiaty... One symbolizują obecność tych, którzy pamiętają...

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE