Smog w polskich miastach nie jest nowym problemem, nie pojawił on się w ciągu znikąd - istnieje już od dziesięcioleci, dopiero w toku ubiegłych kilku lat jest przedmiotem publicznej debaty. Jest to rezultatem rosnącej wiedzy naukowej o skutkach zdrowotnych zanieczyszczenia powietrza, którego źródłem w zimie są poza emisją przemysłową domowe piece opalane węglem (a często i śmieciami). W skrócie, zatrute dymem powietrze stanowi bardzo poważne zagrożenie dla zdrowia i życia mielczan, a zapisy ustaw, które powinny temu zapobiegać odstają znacznie od przyjętych w Europie norm. Zainstalowane niedawno czujniki mierzenia jakości powietrza pokazują w okolicach niskiej, jednorodzinnej zabudowy stężenia pyłów zamieszonych przekraczające prawnie ustalone limity dwu a nawet i trzykrotnie, a mamy dopiero początek sezonu grzewczego.
Radni Cena i Tutro postanowili wyjść naprzeciw temu problemowi poprzez wprowadzenie projektu dofinansowania wymiany najbardziej kopcących mieleckich kotłów węglowych na nowe, ekologiczne (w przekonaniu radnych) źródła ogrzewania domów. Pomysł świetny, jednakże zastanawia, co tak naprawdę radni chcieli osiągnąć? Na wymianę pieców przeznaczono zaledwie 100 tys. złotych, przy założeniu, że jednostkowe dofinansowanie wyniesie zawrotne 4 tysiące. W tej cenie nie jest możliwa sensowna wymiana pieca węglowego na ekologiczne źródło ciepła. Koszt gazowego, najbardziej ekologicznego typu kotła, może wynieść ponad 10 tysięcy zł. Do tego, dobrze byłoby zadbać o docieplenie domu, co zmniejszałoby straty ciepła, generując oszczędności na rachunkach za nietani przecież gaz. Na to pieniędzy nie będzie. Do tego, radni zaproponowali wymianę trujących węglowych kotłów na nowsze, także… węglowe, dołączając też opcję montażu tzw. Palników Wery, które w założeniu mają ograniczać przez dopalanie dymu ilość zawartych w nim szkodliwych substancji. Niestety, działają tylko z piecami na węgiel, więc opóźniają proces przechodzenia na gaz lub odnawialne źródła energii, do tego ich działanie nie jest powszechnie uznane za skuteczne. Pomijając już efektywność zaproponowanych „węglowych” rozwiązań, kwota przeznaczona na te wymiany zakrawa na farsę – za 100 tys. zł (licząc na 100%. zainteresowanie programem mieszkańców) daje 25 kotłów wymienionych rocznie w skali całego miasta. Jeśli przyjąć, że w Mielcu jest 3 tys. nie-ekologicznych pieców, wszystkie wymienimy w tym tempie za, bagatela, 120 lat. Kwota ta budzi jeszcze większe zdziwienie, jeśli spojrzymy na przykłady z innych miast. Mniejsza o połowę od Mielca podkrakowska Skawina na wymianę pieców przeznacza w tym roku milion złotych, a w przyszłym wyda 1,5 mln. W Krakowie, wszystkim osobom, które zdecydowały przejść z węgla na ogrzewanie gazowe, tamtejszy magistrat finansuje 100% kosztów. Czy to nie daje naszym radnym do myślenia?
Niestety, wydaje się, że mieleckim radnym zabrakło głębszej refleksji nad sednem problemu. Dlaczego w Mielcu nie można podjąć działań obliczonych na powszechną, racjonalną i efektywną zmianę sytuacji z zanieczyszczeniem powietrza? Każdy decyzja mająca na celu poprawę sytuacji powinna nieść ze sobą realne kroki: przyjęcie programu ochrony powietrza, kompleksowe i planowe działania na rzecz stopniowego wyeliminowania palenia węglem, radykalne nakładanie kar za opalanie kotłów odpadami, których spalanie jest dalece gorsze niż opalanie węglem, pozyskanie dofinansowania na objęcie dostawą ciepła systemowego okolic elektrociepłowni, programy edukacyjne, mające na celu uświadomienie mieszkańcom miasta skali problemu, takie pomysły można mnożyć. Dlaczego radni zdecydowali się jedynie na tak wąskie i ewidentnie ograniczone w skutkach pseudo-działania za 100 tys. złotych? Oczywiście, można zawsze wskazać na przemysłowe źródła zanieczyszczenia, ze znaną wszystkim mielczanom fabryką na czele, ale to nie przemysł stanowi o zanieczyszczeniu powietrza wśród mieleckich domów, przynajmniej nie w zimie. To my sami. Skoro radni reprezentują mielczan, jak to możliwe, że tego problemu nie widzą? ? Dlaczego nie podejdą do problemu na poważnie?
Wiele polskich miast podejmuje dalece bardziej zdecydowane kroki w walce o czyste powietrze, które przecież stanowi o zdrowiu oddychających nim mieszkańców. Tymczasem, w Mielcu te ewidentnie pozorowane działania ograniczą się do wymiany węgla na węgiel, teoretycznie tylko „czystszego” w spalaniu niż wcześniej. Pieniądze przeznaczone na tę „walkę” ze smogiem są nieadekwatne do skali problemu, żeby nie powiedzieć śmieszne. Trzeba pamiętać, że radni z tego samego klubu rady miejskiej planowali wydanie przeszło 10 razy większej kwoty niż wspomniane 100 tys. na nikomu niepotrzebną wieżę widokową, z jeszcze bardziej kontrowersyjną statuą na jej zwieńczeniu. Radni akceptują coraz to większe wydatki na miejskie kluby sportowe i sportowców, a później oczekują, że sportowcy ci będą ćwiczyć w smogu na kilkunastu nowych zewnętrznych siłowniach wybudowanych dzięki ich „cennym” inicjatywom. Gdzie tu sens?
Dlatego rolą wszystkich mieszkańców powinno stać się naciskanie na radnych miejskich, by podjęli oni poważniejsze kroki ku poprawie jakości powietrza w mieście. Ważne jest, by robić to ciągle, a nie tylko ograniczać się do wyboru rady miasta raz na cztery lata – to ta właśnie rada jest przecież najważniejszym gremium decydującym o tym, jak wygląda nasza rzeczywistość. Jak na razie, nasi radni podjęli decyzję o tym, że „Mielec węglem stoi”, bo pieniądze potrzebne są na coś innego, czy to na wieżę czy inne wątpliwego sensu pomysły. W międzyczasie, jeśli mielczanie chcą sprawdzić, co obecna bezczynność radnych w oznacza w kontekście walki ze smogiem, zachęcam do śledzenia mapy na www.map.airly.eu. Po skierowaniu podglądu mapy na Mielec w obecnych dniach, szczególnie wieczorami, ewidentnym jest, że powietrze jest złe. Jak długo tak będzie, zależy od nas samych.