Na temat budowy brojlerni, czyli ogromnego budynku przeznaczonego do hodowli drobiu, u styku dwóch miejscowości, pisaliśmy już w 2015 roku. Odbieraliśmy sygnały od mieszkańców przerażonych decyzją wójta. Na nic zdały się wówczas ich protesty. Skierowali do gminy petycję z blisko 150 podpisami, ale czując się bezradnymi, poprosili o pomoc naszą redakcję.
- Nie wyobrażamy sobie życia w takich warunkach. Nie po to latami pracowaliśmy na wybudowanie domu na wsi, żeby teraz żyć w taki sposób. Proszę sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądać. Te budynki będą miały powierzchnie zewnętrzne równe 141 na 21 metrów, cztery wielkie silosy, cztery pojemniki na gaz po 6700 litrów i 28 wentylatorów. Planuje się, że będzie tam 117 tysięcy kur, co stanowi przeszło 470 dużych jednostek przeliczeniowych – mówili nam, obawiając się przede wszystkim smrodu i hałasu.
Niekorzystne dla mieszkańców okazały się decyzje wydane niecałe dwa lata temu przez pobliskie instytucje, tj. Zakład Usług Wodnych w Woli Rzędzińskiej, Powiatową Stację Sanitarno-epidemiologiczną w Mielcu czy Nadleśnictwo w Dąbrowie Tarnowskiej. Pytanie o ewentualny wpływ kurnika na ich działalność wysłała gminna komisja rozwoju gospodarczego, rolnictwa i budżetu po tym, jak skargę złożyli mieszkańcy. - Wszystkie z tych opinii są pozytywne. Jeżeli taki będzie również raport Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie, nie będziemy mogli odmówić zgody inwestorowi – powiedział nam wówczas wójt Wadowic Górnych, Jerzy Kos. A inwestorem jest właściciel podobnej fermy drobiu oddalonej od Woli Wadowskiej o 15 km. 30 listopada 2015 roku RDOŚ wydał pozytywną decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji inwestycji w sprawie hodowli brojlera kurzego na budowę dwóch budynków i obiektów towarzyszących. I w zasadzie sprawa mogłaby być już przesądzona. Jednak mieszkanka gminy zaskarżyła tę decyzję. 19 kwietnia 2016 roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Tarnobrzegu zrezygnowało z dalszego postępowania. Przyjęło, że mieszkanka nie jest stroną, bo jej budynki są w odległości większej niż 800 metrów od planowanej inwestycji. - Od decyzji SKO można się odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i mieszkanka z niego skorzystała. 7 grudnia WSA w Rzeszowie uchylił decyzję SKO z 19 kwietnia, przyjmując między innymi, że wspomniana odległość jest inna, być może w związku z tym ta pani może jednak jest stroną postępowania - powiedział nam Janusz Kłos, wiceprzewodniczący Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Tarnobrzegu.
Więcej w 10 numerze Korso.