Z zażaleniem wystąpiła wtedy radna Urszula Malińska.
- Co do tego apelu, który pan prezydent i przewodniczący skierowali do nas, o dobrą współpracę, o to, żebyśmy dla dobra tego miasta współpracowali, wspierali się w trudnych zadaniach dotyczących naszego środowiska... - zaczęła patetycznie radna. - Dobrze takie apele się składa w świetle jupiterów, pod publiczkę, a życie kreuje całkiem coś innego. Radni PiS-u są traktowani - nie chcę tego brzydko nazwać - jak gorszy sort.
Radna Malińska opisała sytuację, kiedy zwróciła się o poprawienie schodów przed jedną z imprez na mieleckim osiedlu.
- Miałam tylko jedną prośbę i nie dotyczyła prywatnej sprawy, a schodów na festynie, który odbywa się na osiedlu Lotników - ciągnęła. - Koszt tego był 300, może 500 złotych, a nie zostało to wykonane, Jeśli pod publikę będziemy mówić o współpracy, to prosimy, żebyśmy byli tak traktowani, jak radni koalicji, a nie tacy, z którymi nie trzeba się liczyć. Miałam przyrzeczone, że przed festynem schody zostaną poprawione, festyn się odbył, a schody jak stały, tak stoją..
Przewodniczący Bieniek usiłował połączyć i poukładać fakty.
- A jaki związek mają schody z radnymi PiS-u, bo nie zrozumiałem? - dopytywał.
Prezydent Wiśniewski próbował sobie przypomnieć, czy to do niego był zgłoszony wniosek, ale nie mógł znaleźć nic takiego w pamięci. Również jego współpracownicy na próżno łamali sobie głowę nad tą kwestią, ale nikt nie pamiętał sprawy.
Przewodniczący Bieniek próbował załagodzić sprawę.
- Jest problem, trzeba się nim zająć, ale nie przenosiłbym go na takie wyżyny, pani Urszulo - skwitował.