reklama

Chciał zabić własną córkę

Opublikowano:
Autor:

Chciał zabić własną córkę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNajpierw przychodził pod jej dom, później do biura. Zastraszał, wyzywał, aż w końcu rzucił się na nią z nożem. Agresja ojca wobec własnej córki znalazła finał w sądzie.

Wszyscy wokół, czyli w małej podmieleckiej gminie, wiedzieli, że Kazimierz ma trudny i wybuchowy charakter.  Jednak fakt, że był impulsywny, nie przeszkadzał mu mieć dobrych relacji ze swoimi dziećmi. Wyrazem tych dobrych rodzinnych kontaktów było przepisanie na wnuczkę, córkę swojej córki, domu i gospodarstwa. Decyzję Kazimierz podjął wraz z żoną w roku 2005. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kłopoty finansowe, które dotknęły Kazimierza jakiś czas później. Postanowił je rozwiązać, domagając się od córki zwrotu przepisanego majątku. Ta jednak nie chciała przystać na propozycję ojca i od roku 2012 jej życie zaczęło powoli zamieniać się w piekło. Ojciec zaczął grozić swojej córce. Zdarzało się, że rowerem podjeżdżał pod jej dom i wykrzykiwał: "Zabiję cię, zdechniesz, wypruję ci flaki". I tak średnio co dwa tygodnie. Zastraszona kobieta zaczęła poważnie się obawiać ojcowskich wyzwisk. Chowała się w domu i przeczekiwała kolejne ataki gniewu. Ale złość  Kazimierza nie dość, że nie mijała, to  wciąż eskalowała. W końcu zaczął ją nachodzić w pracy, w urzędzie gminy. Nie przeszkadzała mu obecność współpracowników córki czy petentów. Wykrzykiwał: "Zdechniesz, suko" , uderzał krzesłami o podłogę i na nic zdawały się prośby pracowników urzędu, żeby się w końcu uspokoił. - "I tak się z nią rozprawię" - odgrażał się regularnie.

Córka zgłaszała policjantom zawiadomienia o groźbach ojca, toczyły się postępowania. Sprawa o groźby karalne przeciwko Kazimierzowi trafiła nawet do Sądu Rejonowego w Mielcu, on jednak wcale się tym nie przejmował i dalej groził, nachodził i zastraszał.

5  kwietnia 2013 roku, około godziny 11,  przyszedł do urzędu gminy już nie po to, by straszyć i krzyczeć, ale by tym razem zabić. Wszedł do pokoju, w którym pracowała córka i nie zważając na to, że w pomieszczeniu były jeszcze dwie inne pracownice,  krzyczał: "Teraz poleje się krew", "Teraz z tobą, suko, skończę", "To jest koniec, wypruję ci flaki" i wyciągnął zza pasa nóż, kierując go w stronę córki. Ne wiadomo, jakby skończył się atak, gdyby kobieta nie zasłoniła się krzesłem. Nóż odbił się od mebla i do tragedii nie doszło. Kazimierza udało się wyprowadzić z urzędu, po paru godzinach jednak wrócił i ponownie zaatakował córkę, tym razem próbując ją udusić. Ocalała niemal cudem. Gdy mężczyzna, trzymając ją za gardło, dociskał jej głowę do szafy, nagle ktoś wszedł do biura, uderzył Kazimierza drzwiami, a gdy ten stracił równowagę, kobiecie udało się wyzwolić z uścisku i uciec.

Zatrzymany przez policję mężczyzna nie przyznał się do winy. Twierdził, że był rzeczywiście w urzędzie, ale tylko po to, by poprosić córkę, by nie odbierała mu ostatniego kawałka chleba. Ani policja, ani sąd nie dali wiary jego wyjaśnieniom.  Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu skazał go na 4 lata więzienia. Jednak po apelacji obrońcy Kazimierza Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zmniejszył karę do 2 lat pozbawienia wolności. Nakazał też oskarżonemu leczenie psychiatryczne. Biegli psychiatrzy dopatrzyli się bowiem zaburzeń organicznych centralnego układu nerwowego.
 
P.S. Imię bohatera zostało zmienione.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE