reklama

Bohaterowie naszej codzienności. Alicja Krogulec z nagrodą Prezydenta Mielca

Opublikowano:
Autor:

Bohaterowie naszej codzienności. Alicja Krogulec z nagrodą Prezydenta Mielca - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościJanusz Soboń z Kirchhoff Polska, Ryszard Kusek z Państwowej Szkoły Muzycznej, Alicja Krogulec z Towarzystwa im. Św. Brata Alberta i Wojciech Lubieniecki z sekcji szermierki PTG Sokół 1893 - to tegoroczni laureaci Nagrody Prezydenta Mielca.

Prezydent przyznał doroczne nagrody indywidualne za wieloletnią działalność na rzecz Mielca. Jedną z wyróżnionych jest Alicja Krogulec, kierownik schroniska dla bezdomnych.

Pani Alicja przez wiele lat pracowała w księgowości WSK PZL Mielec. Kiedy w fabryce naszedł czas grupowych zwolnień, odeszła z pracy i zajęła się wychowywaniem dzieci. Dokładnie w 2006 roku dotychczasowy kierownik mieleckiego schroniska zrezygnował z pracy i trzeba było znaleźć szybko kogoś przynajmniej na zastępstwo. Pani Alicja nie zastanawiała się długo. Stwierdziła, że trzeba pomóc Towarzystwu Św. Brata Alberta i przejąć na jakiś czas administrację schroniska.

Narodziny pasji

W pierwszym miesiącu zderzyła się z trudną rzeczywistością. Bardzo szybko okazało się, że praca w schronisku to nie tylko administracja, ale przede wszystkim spotkanie z drugim człowiekiem. Często poranionym wewnętrznie, który nie radzi sobie nawet z mówieniem o swoich problemach. To ciągłe odkrywanie człowieczeństwa i dawanie godności tym, których już dawno skreśliło społeczeństwo. 

- Z zawodu jestem ekonomistą. Trafiłam tutaj przez przypadek. Stwierdziłam, że im pomogę i podejmę się tego wyzwania. Początkowo podeszłam do tej pracy z rezerwą. Tutaj warto podkreślić, że w życiu ciągle spotykam życzliwe i pomocne osoby, które bardzo często służą mi pomocą. W schronisku trafiłam na bardzo dobrych i doświadczonych pracowników i opiekunów - opowiada nam Alicja Krogulec.

Codzienność

Schronisko działa w Mielcu już ponad 20 lat. Placówka znajduje się w kamienicy przy ulicy Sandomierskiej. Oferuje pomoc dla około 20 mieszkańców. W zimie schronisko w wyjątkowych przypadkach organizuje kilka dodatkowych miejsc noclegowych na materacach, tak aby żaden bezdomny nie przebywał w nocy na mrozie. To bardzo trudna działalność, gdyż opiera się w większości na finansach zebranych od dobroczyńców.

- Jakim jestem kierownikiem? Myślę, że przede wszystkim jestem konsekwentna. Obawiano się nawet, że jako kobieta nie poradzę sobie z dyscypliną w placówce, gdzie przebywają mężczyźni. Oczywiście jestem osobą, z którą można się dogadać, ale równocześnie trzymam się zasad i to chyba pomogło mi w tej specyficznej pracy z osobami bezdomnymi. Chęć pomocy ludziom nie wynika z mojej pracy. Wynika raczej z mojej natury. Całe życie pomagam wielu osobom. Często nawet mąż się o to złościł na mnie, że z tego powodu mało czasu spędzałam z rodziną - dodaje Alicja Krogulec

Bezdomność

 W kilkunastoletniej pracy Alicji Krogulec przez schronisko przewinęło się kilkudziesięciu bezdomnych. Jedni chętnie opowiadali o swojej historii, inni zaś byli zamknięci w sobie. Jedni próbowali wyjść z bezdomności, a drudzy wręcz odwrotnie, przez wiele lat żyli w zawieszeniu. Pani Alicja chyba jako jedyna w całym mieście zna wszystkie te historie.

 - Na początku trudno było mi się tutaj odnaleźć. Szybko postanowiłam sobie, że zrealizuję  pewne priorytety. Nie lubię spoglądać wstecz, ale gdy sobie to wszystko analizuję, to na pewno udało się nam przez te lata doprowadzić placówkę do satysfakcjonującego poziomu. Schronisko jest teraz postrzegane przez społeczeństwo zupełnie inaczej. Sami bezdomni też inaczej podchodzą do swojego życia. Nie czują się już wyrzutkami losu. Wielu z nich dąży do tego, żeby wrócić do społeczeństwa - opowiada Alicja Krogulec.

Początek nowej drogi

 Schronisko jest pewnego rodzaju azylem dla tych, którzy zagubili się na swojej drodze. Jak się okazuje, w mieleckiej placówce od czasu do czasu niektórym mieszkańcom udaje się stanąć na własne nogi i ustatkować się. Wrócić do społeczeństwa.

 - Mieliśmy kilka takich przypadków, że panowie opuścili schronisko i przenieśli się na swoje. Nie monitorujemy ich dalszych losów, ale jest jeden pan, który odwiedza nas do tej pory. W schronisku przebywał kilka lat. Na początku był bardzo wycofany. Podjął jednak współpracę z pracownikami MOPS-u. Udało się dla niego załatwić staż, a później zatrudnienie. Z czasem tak dobrze mu szło, że wyprowadził się ze schroniska. W tej chwili ma gdzie mieszkać i dobrze sobie radzi w pracy. Czasem sam kupuje coś dla kolegów ze schroniska i dzieli się tym, co ma. Bardzo z tego powodu się cieszymy - opowiada pani Alicja.

Drugi dom

 Teraz schronisko stało się tak ważnym miejscem dla pani Alicji jak rodzinny dom. Często powtarza, że nie jest to praca od 8 do 15. Zdarzały się momenty, że trzeba było pracować tutaj wiele godzin, nawet w weekendy.

 - Wiadomo, że jest to moja praca zawodowa, ale mało kto wie, że tak naprawdę jest to praca 24 godziny na dobę. Teraz to już zasypiam z myślą o pracy. Budzę się często, myśląc, co tam jeszcze nie jest zrobione w schronisku. Wiem, że nie powinnam tak robić, ale nie potrafię inaczej pracować - mówi.

 W tym roku władze miasta planują wybudować na terenie schroniska tzw. noclegownię, a także ogrzewalnię dla bezdomnych. Marzeniem pani Alicji jest zatrudnienie w placówce profesjonalnego psychologa i trenera, który mógłby pracować z bezdomnymi. Niestety, żeby zatrudnić taką osobę, organizacja musi pozyskać spore fundusze od dobroczyńców. Tych w Mielcu nadal nie brakuje.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE