Bakteria coli, jak wynikało z komunikatu Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Wadowicach Górnych, pojawiła się w wodociągu sieciowym w Wampierzowie, który zaopatruje w wodę znaczącą część gminy. - Wody nie czerpie z niej jedynie Wola Wadowska, część Wierzchowin, a także kilka pojedynczych gospodarstw i przedsiębiorstw, które to podpięte są do ujęcia w Jamach. Cała reszta gminy przyłączona jest do Wampierzowa – wytłumaczył wójt Jerzy Kos.
„Truli nas przez dobę!”
Z problemem skażonej wody zmierzyło się więc kilka tysięcy osób. Wiele z nich, w piątek, 14 października, zadzwoniło do naszej redakcji. - O tym, że woda jest skażona bakterią, dowiedziałam się dziś od sąsiadki. Ona sama informację taką uzyskała pocztą pantoflową. Dlaczego nikt nie poinformował nas tak, jak należałoby to zrobić? Od czego mamy sołtysów i radnych? - pytała pierwsza z czytelniczek. Podobne roszczenia przedstawiła kolejna z mieszkanek gminy. Ona również, jak przekonywała, o skażeniu dowiedziała się przypadkiem, w drodze powrotnej ze sklepu. - Zajrzałam na tablicę ogłoszeń pod gminą i aż nogi się pode mną ugięły. Ot, tak dowiedziałam się, że od wczoraj w moim kranie leci skażona woda – złościła się. - Czy podobne obwieszczenia nie powinny trafić do ludzi? Przecież nikt nie zagląda każdego dnia na tablicę ogłoszeń pod urzędem! Każdy za to używa wody, która, jak się okazało, od dobrej doby, bo od czwartku, 13 października, była skażona – dodała, otwarcie nazywając działania urzędników „karygodnymi”.
Więcej w 42 numerze Korso
