W pana biografii możemy przeczytać, że pochodzi pan ze Śląska. Co więc łączy pana z Mielcem?
Mielec stał się dla mnie domem na wiele lat. Tu poznałem moją żonę, nawiązałem wiele przyjaźni, tu rodziły się moje dzieci. To miasto już na zawsze będzie miało szczególne miejsce w moim sercu. Zwłaszcza że ludzie, którzy stali mi się bardzo bliscy, wciąż tu mieszkają. Wszystkich pozdrawiam!
Jak żyje się w Nowym Jorku? Czy miasto, które nie śpi, jest najlepszą pożywką dla autora?
Odkąd niemal szesnaście lat temu postawiłem stopę w Nowym Jorku, nieustannie się nim zachwycam. Tętni życiem, a właściwie milionami "przesadzonych" tu żyć! To właśnie ta osławiona multikulturowość jest jego największą zaletą, rzeczywiście może to być niezwykle inspirujące. Opowiedziana przeze mnie historia mogła się jednak wydarzyć gdziekolwiek, zło mieszka wszędzie, zarówno w metropoliach, jak i w niewielkich miejscowościach, gdzie niemal wszyscy się znają. Ja osadziłem ją w Nowym Jorku, bo... znam to miasto. Każdy budynek, plac czy ulicę, o których pisałem, odwiedziłem dziesiątki, jeśli nie setki razy.
Książka "Sumienie" to pana debiut. Czy już wcześniej pisał pan "do szuflady"? Czy długo musiał pan szukać wydawcy?
"Sumienie" to moja debiutancka powieść, po niej dopiero napisałem następne, czekające w kolejce do redakcji. Znalezieniem wydawcy zajęła się moja żona, więc nie było mowy o szufladzie (śmiech). Nie trwało to jakoś przesadnie długo, ale rzeczywiście poszukiwania były zakrojone na szeroką skalę. Z siedemdziesięciu ośmiu wydawnictw odpowiedziało zaledwie sześć.
Książka dotyka najgłębszych ludzkich dylematów: życie dziecka za życie innych ludzi. Skąd pomysł na taki wątek?
Często, oceniając zachowania innych, zwłaszcza takie, które wzbudzają kontrowersje albo i powszechną naganę, staram się rozpatrywać wszelkie okoliczności, jeśli nie łagodzące, to pomagające spojrzeć głębiej, do poziomu intencji i motywacji pierwotnych. O ile łatwo (czasami zbyt) przychodzą nam deklaracje w stylu: " ja nigdy", "wolałbym umrzeć niż..." czy "zrobiłbym to bez mrugnięcia okiem" w sprawach dotyczących nas samych, to jeśli chodzi o osoby nam bliskie, nic nie jest już takie oczywiste. Rozporządzanie własnym życiem bywa spontaniczne, w przypadku kochanych osób nie potrafimy beztrosko dysponować chociażby ich zdrowiem. Sam jestem ojcem, więc często przykładam miarę rodzicielskiej odpowiedzialności, podejmując ważne decyzje. I za każdym razem dochodzę do wniosku, że dla rodzicielskiej miłości nie istnieje żadna nieprzekraczalna granica. Ten motyw wydał mi się najbardziej przyswajalnym, sam będąc ojcem, mogłem też bardziej wczuć się w dylematy innego ojca.
Oto jeden z komentarzy o pana książce: "Nie jest to też lekka książka, coś, co machniemy wieczorami przed snem. To książka bardzo dosadna, ostra, brutalna, trudna". Skąd brał pan informacje o pracy policji, broni, zbrodniach?
Pracując nad "Sumieniem", spędziłem wiele dni, a raczej tygodni, na rozmowach z zaprzyjaźnionym sąsiadem, emerytowanym już śledczym NYPD. Spotykaliśmy się wieczorami, zwykle w irlandzkich pubach, gdzie zwykle przesiadują on i jego koledzy. I powoli, krok po kroku, wprowadzał mnie w świat kryminalnego Nowego Jorku. Proszę mi wierzyć, niektóre z opowiedzianych przez niego historii przerastają okrucieństwem wszystko, cokolwiek byłbym w stanie wymyślić. Życie, jak nie raz się przekonaliśmy, jest jednak niewątpliwie autorem najbardziej brutalnych scenariuszy. Cała ta dosadność i - nie ukrywam - treść raczej dla czytelnika o tzw. mocnych nerwach w mojej powieści były niezbędnym tłem.
Okładka książki jest bardzo sugestywna. Czy autor książki ma głos doradczy w jej projektowaniu?
Okładka to efekt współpracy utytułowanego grafika Tomasza Majewskiego i dwóch kobiet - Anety Szablińskiej i Agnieszki Kaczor. Oczywiście głos doradczy autorowi przysługiwał, ale generalnie obowiązywał podział ról - ja to raczej od pisania jestem!
Książkę "Sumienie" czyta - w formie audiobooka - Andrzej Chyra. Jak, pana zdaniem, poradził sobie z tym wyzwaniem?
Andrzej Chyra w roli lektora czytającego "Sumienie" to również jeden z szalonych pomysłów mojej żony. Przyklasnąłem mu bez wahania, jako że niezwykle sobie cenię jego aktorski kunszt i znakomitą dykcję, nie mając jednak wielkich nadziei na powodzenie. Nie było łatwo pozyskać gwiazdę tego formatu do współpracy przy nagraniu, zwłaszcza z uwagi na jego napięty grafik. Jest on ponadto znany z bardzo ostrożnego angażowania się w nowe przedsięwzięcia. Szczęśliwie, po otrzymaniu tekstu, w ciągu dwóch dni zapoznał się z nim i... chyba to, co przeczytał, się spodobało, bo zdecydował się podjąć współpracę z nami. Nie ukrywam, że była to dla mnie wielka niespodzianka, ale i wielki komplement pod adresem- bądź co bądź- debiutanckiej powieści. I muszę powiedzieć, że pan Chyra wywiązał się z lektorskiego zadania pierwszorzędnie! Nadał całości swoistego charakteru, sam słuchałem audiobooka z wypiekami na twarzy, a proszę mi wierzyć, znam ten tekst niemal na pamięć! Właściwie mogę pokusić się o stwierdzenie, że wyznaczył nowy poziom w zawodzie lektora. Swoim talentem zagrał na "sumieniach" słuchaczy.
Jaki jest pana ulubiony gatunek literacki? A książka? Ulubiona książka z dzieciństwa?
Sięgam po różne gatunki, jednak najczęściej są to pozycje psychologiczne. Interesują mnie mechanizmy rządzące ludzkimi zachowaniami, jestem ich po prostu po ludzku ciekawy. Lubię wiedzieć nie tylko "czy" i "jak", ale też "dlaczego". Ulubiona książka? Taka, do której wracam? Nie mam jednej, ale zdecydowanie te autorstwa Cialdiniego i Zimbardo są na mojej top-liście. A w dzieciństwie - nie będę tu raczej oryginalny - zaczytywałem się w powieściach Karola Maya i Alfreda Szklarskiego. Któż z nas wtedy nie chciał, choć przez chwilę, być jak Tomek.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.