reklama
reklama

Adriana Miłoś. Kim jest pierwsza w historii naszego miasta kobieta wiceprezydent Mielca?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Fot. UM Mielec

Adriana Miłoś. Kim jest pierwsza w historii naszego miasta kobieta wiceprezydent Mielca? - Zdjęcie główne

Adriana Miłoś od 1 grudnia 2018 pełni rolę wiceprezydenta Mielca. | foto Fot. UM Mielec

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościBankowiec, trener biznesu, nauczyciel, matka, córka i wiceprezydent - Adriana Miłoś. W 2018 roku jako pierwsza kobieta w historii miasta została wiceprezydentem Mielca. Jak to się stało, że z banku trafiła do magistratu, jak ocenia tą pracę i co lubi robić w wolnej chwili opowiedziała tylko nam w specjalnym wywiadzie. O planach na przyszłość i swoich pasjach rozmawiała z Patrycją Teklak.
reklama

-Powiedziała Pani, że od 20 lat jest związana z sektorem bankowym. Więc jak to się stało, że znalazła się Pani na stanowisku wiceprezydenta?

A.M. - Pracę w banku rozpoczęłam jeszcze w trakcie studiów i przez kolejne 20 lat zawodowo związana byłam z tym sektorem. Współpracowałam z klientami banku jako doradca klienta, później menedżer placówki, a ostatnie stanowisko jakie zajmowałam to dyrektor oddziału banku. Bardzo cenię sobie te doświadczenia zawodowe oraz relacje z ludźmi poznanymi na przestrzeni tych wielu lat. 

reklama

 

- Zawsze chciałam iść do przodu, dokształcałam się, zdobywałam nowe umiejętności. Posiadam dyplom trenera biznesu oraz coacha oraz doświadczenie w tych obszarach. I to pozwoliło mi podążać nowymi ścieżkami. Współpracowałam z firmami prywatnymi, organizacjami pozarządowymi, jednostkami samorządu prowadząc szkolenia z zakresu tzw. umiejętności miękkich rozumianych jako połączenie inteligencji społecznej z umiejętnościami komunikacyjnymi i interpersonalnymi. Przez 4 lata miałam przyjemność koordynować działalność Mieleckiego Uniwersytetu Dziecięcego, przy SCK w Mielcu. Pracowałam jako nauczyciel w Zespole Szkół Ekonomicznych w Mielcu, gdzie uczyłam podstaw przedsiębiorczości. Prowadziłam również zajęcia z bankowości na WSGiZ w Mielcu. 

reklama

Te dodatkowe aktywności realizowałam w systemie weekendowym, po godzinach pracy. Zatrudniona byłam wówczas w banku na pełnym etacie, w domu z dwójką dzieci też nie brakowało mi zajęć. Ale udawało mi się godzić życie rodzinne z pracą i pasją. Jestem wdzięczna za pomoc moim rodzicom, bez nich nie byłabym tym kim jestem. 

Z Prezydentem Jackiem Wiśniewskim spotkaliśmy się w 2017r. podczas projektu Szkoła Liderów Miasta Mielca. Sądzę, że kilka miesięcy szkoleń i warsztatów w trakcie Szkoły, to była moja droga do Urzędu. Choć przecież wówczas nic jeszcze na to nie wskazywało. Dziś dziękuję Prezydentowi, że mi zaufał.  

 

-Od 1 grudnia 2018 pełni Pani tę rolę. Jakie w takim razie wyzwania i trudności napotkała Pani na tym stanowisku?

reklama

A.M. - Trudności nazwałabym wyzwaniami. Jest ich wiele. Kluczem do sukcesu, według mnie, jest sprawne współdziałanie. Na pierwszym miejscu są ludzie, później procesy. W tych obszarach, gdzie jest zrozumienie, że gramy do jednej bramki, że mamy wspólne cele, tam pracuje się łatwiej. 

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

reklama

 

-Praca w urzędzie to zazwyczaj stresujące zajęcie. Jak sobie radzi Pani ze stresem?

A.M. - Nie wiem co odpowiedzieć, bo nie czuję na co dzień stresu. Byłam przygotowana na to, że pracy w urzędzie nie brakuje. Ile obszarów, to tyle wyzwań. W związku z tym pracuję, nie narzekam. Cieszę się kiedy udaje nam się zrealizować kolejne zadania lub kiedy udaje się pomóc naszym mieszkańcom w rozwiązaniu ich problemów. 

 

Czy w trakcie wytężonej pracy jako wiceprezydent znajduje Pani czas na zajmowanie się swoimi pasjami? Co Pani lubi i jak spędza wolne chwile?

A.M. - Lubię spędzać czas w domu. Latem dlatego, że mam swój ogródek. Zima to czas kiedy więcej czytam. Lubię gotować ale tylko wówczas kiedy nigdzie się nie spieszę. Szybkie gotowanie, po pracy, to dla mnie udręka. Lubię spacerować po Mielcu. Po spacerze zgłaszam gdzie jest brudno, gdzie przestała świecić lampa, gdzie pojawiła się nowa dziura w asfalcie. Mam rodzinę, przyjaciół, mam więc z kim miło spędzać czas w Mielcu i podczas wspólnych wyjazdów. 

 

- Czy po mijającej kadencji planuje Pani pozostać w magistracie, czy jednak wrócić do starych korzeni, bankowych?

A.M. - Mam tu jeszcze trochę do zrobienia. Nigdzie się nie wybieram. Zobaczymy, co czas przyniesie.

 

- „Rodzice nauczyli mnie też tego, że trzeba w życiu dużo pracować, żeby osiągnąć sukces” jacy są Pani rodzice? I czy ma Pani rodzeństwo?

 A.M. - Mam dwóch młodszych braci. Obaj są bardzo rodzinni, pracowici. Rodzice zawsze byli i nadal są dla nas wsparciem. W każdej trudnej chwili możemy na siebie liczyć i dzielimy się swoimi radościami. Rodzina daje siłę i ja ją mam. 

 

- Bankowiec od spraw społecznych, kultury i sportu. Czy nadal jazda na rowerze i rolkach sprawia Pani największą radość? Czy może zdecydowała się Pani na jakąś inną dziedzinę sportu?

A.M. - Na rolkach nie jeździłam już kilka lat. Ale potrafię, może wrócę do tego latem… Rower tak, choć to bardziej rekreacja niż sport w moim wydaniu. Zimą każdego roku udaje mi się wyjechać na kilka dni na narty. 

 

- Znana jest Pani już z kilku inicjatyw społecznych w mieście, między innymi uniwersytetu dla dzieci. Co skłoniło Panią, żeby stworzyć taki projekt? Jaki był zamysł, idea?

A.M. - Prowadziłam szkolenia dla dorosłych. Niejednokrotnie wracała do mnie taka myśl, że ludzie miewają trudności z komunikowaniem się, autoprezentacją, asertywnością, radzeniem sobie ze stresem, pracą w zespole itd. Przyszło mi wówczas do głowy, że tych tzw. umiejętności miękkich trzeba uczyć dzieci, bo są otwarte i kreatywne. Nie mają barier. 

Z taką wizją uniwersytetu dla dzieci poszłam do Jacka Tejchmy, ówczesnego dyrektora SCK. Mój projekt zyskał przychylność dyrektora. Pierwotny pomysł z czasem ewaluował, ale każdy rok akademicki rozpoczynały zajęcia z zakresu umiejętności interpersonalnych. Praca z dziećmi, to było dla mnie cudowne doświadczenie. Poznałam fantastycznych ludzi nauki, kultury, pasjonatów, którzy umieli się dzielić swoją wiedzą doświadczeniem. 

 

- Szybka jazda samochodem czy nadal cieszy Panią na co dzień? Jakie jeszcze pasje nie zmieniły się od lat? Czy kolekcja aniołów ciągle rośnie?

A.M. - Nadal lubię prowadzić samochód, ale lubię podróżować jako pasażer. To chyba oznacza, że lubię mieć wszystko pod kontrolą. Z biegiem lat jestem jednak coraz bardziej ostrożna. Mam za dużo do stracenia. 

Kiedy przeprowadzałam się do domu, zabrałam tylko te najcenniejsze anioły. Pozostałe rozdałam. Ale zdarza się nie oprzeć się urokowi jakiegoś aniołka i zazwyczaj takie pamiątki przywożę z różnych miejsc. 

 

- Jaka według Pani będzie wizja Mielca za 30 lat?

A. M. - Nie będziemy czekać aż 30 lat. Dziś jako mieszkańcy Mielca mamy z czego być dumni i mamy czym się chwalić. Pracujemy nad tymi obszarami, które wymagają poprawy. A swoją wizję Mielca w dużym skrócie nakreślę tak - Mielec to miasto przyjazne dla mieszkańców, dobrze skomunikowane, czyste, bezpieczne. W Mielcu rozwija się biznes. Mieszkańcy miasta mają pracę, korzystają z edukacji na wysokim poziomie. Cieszą się ofertą kulturalną, sportową, różnorodną przestrzenią do rekreacji. Mielec to miasto ludzi troszczących się o siebie nawzajem i o wspólne sprawy. 

Przesyłam wszystkim serdeczne pozdrowienia. 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama