Jego sielanka na kominie nie mogła długo trwać. Gość z Afryki, który uwił sobie tam gniazdko, stworzył poważne niebezpieczeństwo dla uczniów. - Konserwator obsługujący szkolną kotłownię niejednokrotnie zgłaszał już sytuacje, w których dym wracał do środka. To niedopuszczalne – mówił już w ubiegłym roku wójt Jerzy Kos, wyjaśniając, że przez dwa ostatnie lata gmina odkopywała komin, by dało się palić w piecu. Jednak instalacja była już tak zanieczyszczona, że nie było innego sposobu, jak usunąć gniazdo.
I gniazdo zostało usunięte po uzgodnieniach z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska. Kiedy bocian nie dał za wygraną i zaczął budować nowe lokum znów na kominie, pracownicy szkoły przykryli komin siatką. Miała skutecznie odstraszyć boćka - niestety, to się nie udało. Wtedy i gmina, i pracownicy szkoły już pozostawili bociana na kominie na czas trwania okresu lęgowego.
Ale postawili przed sobą ambitny plan. - Wybudujemy mu nowe, bezpieczniejsze siedzisko, by w kolejnym roku przyleciał do zupełnie nowego gniazda – przekonywała nas wtedy Iwona Furdyna z urzędu gminy. Sprawa była o tyle istotna, że bociek znalazł towarzyszkę życia. - Rok temu pojawiła się też trójka dzieci. Chcemy sprawę rozwiązać, bo przypuszczamy, że bocian w tym roku również nie będzie sam – powiedziała w lutym Danuta Żelazko, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Wadowicach Górnych.
Wspólnymi siłami – mieszkańców i strażaków 28 lutego druhowie OSP Wadowice Górne zamontowali przygotowane dla bociana nowe gniazdo na słupie. - Stoi ono w niewielkiej odległości od komina, bo około 50 metrów dalej. Jest ustawione dość wysoko, więc mam nadzieję, że bociek je zaakceptuje – mówiła dyrektorka wadowickiej placówki.
Czy zaakceptował? Dziś już wiemy, że... nie. Po raz kolejny zatrzymał się po długiej podróży na szkolnym kominie. Od kilku dni na nowo buduje swój dom. Nie na słupie, który z takim zaangażowaniem przygotowali mieszkańcy Wadowic Górnych. Sprawa jest na tyle świeża, że urząd gminy jeszcze analizuje ten problem. Chce znaleźć najrozsądniejsze, aczkolwiek skuteczne, rozwiązanie. Jest na etapie konsultacji.
Dlaczego bociany z takim uporem wracają do starych, nawet zniszczonych czy usuniętych gniazd? To one wybierają najlepsze dla siebie miejsce. Nawet, jeśli człowiek sam próbuje zorganizować mu nowe legowisko, bocian, przewrotnie mówiąc, wie lepiej, które miejsce mu bardziej odpowiada. - Bocian wraca do starych gniazd z kilku powodów, nie akceptując nowych miejsc przygotowanych przez człowieka. Po pierwsze, może się okazać, że stare gniazdo jest wyższe od nowego. Ptak wybierze zawsze to, które jest usytuowane wyżej - mówi nam Przemysław Kunysz, prezes Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego. - Kolejny powód jest taki, że bociany szukają takich miejsc na gniazda, do których mają swobodny dolot. Jeśli na drodze do gniazda napotykają przeszkody, wybiorą inne miejsce. Trzeci powód to słaba platforma. Jeśli fundament, na którym jest usytuowane gniazdo, jest niepewny, bocian nie zadomowi się na nim - dodaje ornitolog. Poleca też pewne rozwiązanie, które w wielu znanych mu przypadkach już się sprawdziło. - Na miejscu starego gniazda należy wybudować ażurowy stożek z kątownika. W ten sposób gromadzony przez bociana materiał będzie się zsuwał do jego wnętrza, a nie zaczepiał o boki i gromadził wokół komina. To powinno skutecznie zniechęcić bociana do dalszego budowania i poprawiania gniazda - proponuje Przemysław Kunysz.
Takie prace należy wykonać po odlocie bocianów. Przy przenoszeniu gniazda dobrze jest wybrać miejsce możliwie blisko dotychczas użytkowanego lub takie, gdzie ptaki często przesiadywały.
O efektach "negocjacji" z wadowickim bocianem będziemy informować.