Pewny swego jest też wicepremier Mateusz Morawiecki, który nie wierzy, by Polsce groziły jakiekolwiek kary za zerwanie negocjacji. Nie czekając na stanowisko producenta, wiceminister obrony Bartosz Kownacki przekonywał w środę, że to Polska będzie zabiegać o rekompensatę od koncernu zbrojeniowego. - Mam wrażenie, że Airbus od początku negocjował w złej wierze i nie chciał zrealizować tego offsetu na warunkach, które wcześniej deklarował - tłumaczy wiceminister.
Z kolei Radosław Domagalski-Łabędzki, wiceminister rozwoju, który odpowiadał za negocjacje z ramienia resortu powiedział, że roczne negocjacje okazały się bezowocne. Wyjaśnił, że Airbus Helicopters usztywnił w ostatnim czasie swoje stanowisko, a jego propozycje nie mieściły się w polskim interesie ekonomicznym.
Tyle, że Francuzi mogą to widzieć zgoła inaczej. Jak? Tego jeszcze nie wiemy. Niestety nie udało nam się skontaktować w tej sprawie z Airbus Helicopters. Komórka odpowiedzialnego w Polsce za komunikacje tej firmy Dariusza Chomka pozostaje wyłączona. - Moim zdaniem nie należy się spodziewać ich szybkiego komentarza w tej sprawie. Niewiele też się od nich dowiemy na temat przyczyn niepowodzenia, bo to kwestie ściśle poufna - przekonuje Bartosz Głowacki ze "Skrzydlatej Polski".
Dla innego eksperta nie ma jednak wątpliwości, że Airbus ma spore możliwości dochodzenia swoich praw przed sądami arbitrażowymi. - Francuzi mogą domagać się zwrotu poniesionych kosztów. Nieoficjalnie mówi się, że może chodzić tu nawet o 200 mln zł - przekonuje Michał Likowski. I dodaje, że zwykle przy takich kontraktach można też wystąpić o zwrot utraconych zysków. Z reguły tą żądaną kwotą jest 5 proc. wartości umowy.
Jak łatwo obliczyć może to oznaczać pozew łącznie na kwotę niemal 900 mln złotych. Zdaniem szefa "Raportu” kluczowa dla sprawy będzie reakcja Airbusa. - Jeżeli będą chcieli dostać te pieniądze, to pewnie dopną swojego celu. Tak oceniają to prawnicy - dodaje.
Pytanie tylko, czy zdecydują się na walkę w sądzie. Dla Bartosza Głowackiego wcale nie jest to oczywiste. - Przy miliardach za kontrakty to są drobne. Rynek uzbrojenia jest specyficzny i czasami lepiej pewne sprawy przemilczeć, licząc na większe zyski w przyszłości - dodaje.