Krzysztof Buczek ma w planach przejechać rowerem przez większość krajów Azji południowo-wschodniej, w tym Tajlandię, Laos, Wietnam, Kambodżę, Malezję, Singapur i Indonezję. Ze względu na napiętą sytuację w Birmie oraz obostrzenia COVID-owe w Chinach, podróżnik chce ominąć te dwa kraje. Z Indonezji (najprawdopodobniej z Bali) będzie chciał samolotem przedostać się do Indii i tam kontynuować dalszą podróż.
Krzysztof Buczek podróżuje od blisko 20 lat, ale to jego pierwsza rowerowa wyprawa. Fot. Iwona Niedbała
A dalej? Nepal, Tadżykistan, Kirgistan, Uzbekistan, Kazachstan. Następnie promem przez Morze Kaspijskie do Azerbejdżanu i stamtąd do Iranu. Dalej przez Turcję i Bałkany do Polski. Do Mielca. Na ulicę Szafera, skąd pochodzi.
Takie są plany, ale podchodzę do wyprawy z pokorą i jestem świadomy olbrzymiej trudności wyzwania. Nie wiem, czy uda mi się zrealizować założony cel, ale jestem zdeterminowany i mam czas! - zapewnia Krzysztof Buczek.
fot. Iwona Niedbała
Buczos - bo tak nazywają go znajomi - ma za sobą już ponad 1000 km. Z Bangkoku wyruszył 22 listopada, dzień później, niż planował. Prawdopodobnie obsługa lotniska uszkodziła karton, w którym zapakowany był jego rower, gubiąc jednocześnie dość istotny element roweru - śrubę od koła. Na szczęście bez większych problemów udało mu znaleźć zamiennik w sklepie rowerowym w stolicy Tajlandii i z małymi przygodami wyruszyć w zaplanowanę trasę, kierując się na północ, w stronę Laosu.
fot. Iwona Niedbała
Droga przez Tajlandię do granicy z Laosem zajęła mu nieco ponad tydzień. Podróżnik każdy nocleg spędzał w innej miejscowości, zatrzymując się w przypadkowo napotkanych wioskach, do których docierał przed zmierzchem. Za każdym razem znajdował schronienie u buddyjskich mnichów, rozkładając swój namiot na terenie buddyjskich świątyń.
Noclegi na terenie świątyń buddyjskich są dla mnie istotne m.in. z logistycznych względów, ale także ze względów bezpieczeństwa. Wiem, że rozkładając namiot w pobliżu / na terenie świątyni mogę spać spokojnie. Ponadto mam dostęp do łaźni i prądu. Ale bywa, że w ogóle nie muszę rozkładać namiotu. Dziś np. spędziłem noc w sali modlitewnej, gdzie przygotowano mi miękkie posłanie. Jestem niezmiernie wdzięczny za oferowaną gościnę i pomoc. To bardzo ciekawe doświadczenie móc z tak bliska obserwować tę kulturę. - tłumaczy Buczos.
fot. instagram.com/buczos.santos
Gościna mnichów nie kończyła się jedynie na oferowaniu schronienia. Niektórzy mnisi zapraszali go na wspólne spożycie posiłku, inni przygotowali skromną “wyprawkę” na drogę. W miejscowości Na Phu podróżnik został zaproszony przez lokalną społeczność na wyjątkową ceremonię wyświęcenia Manoona - młodego mieszkańca na mnicha, co było niesamowitym doświadczeniem dla mielczanina.
To dopiero początek wyprawy, a już czuję, że to moja podróż życia. - relacjonuje Buczos.
fot. instagram.com/buczos.santos
Teraz przed Buczosem zaczyna się trudniejszy etap podróży. Podróżnik aktualnie znajduje się w Laosie, jednym z pięciu komunistycznych państw na świecie (po Chinach, Kubie, Wietnamie i Korei Północnej). Czeka go tutaj trudna, 700. kilometrowa trasa, w tym przeprawa przez laotańskie góry. Noclegi przy świątyniach - przynajmniej jak dotąd - okazały się niemożliwe. Przy pierwszej próbie mielczanin został odwiedziony od tego pomysłu przez “panów na skuterach, którzy pojawili się znikąd”.
Codzienne zmagania na trasie, przygody i relacje Buczosa można śledzić na jego kanałach społecznościowych:
Podróżuj i tańcz
Krzysztof Buczek podróżuje od blisko 20 lat. Przez ten czas zwiedził blisko 70. krajów, w tym Iran, Kolumbię, Uzbekistan, Birmę, Gwatemalę, Nikaraguę, Boliwię, Peru, Ekwador, Kazachstan i wiele innych. Ma na koncie m.in. czteromiesięczną samotną podróż po Ameryce Południowej. Podróżuje w stylu backpacker, często śpiąc “na dziko” pod namiotem lub goszcząc u lokalnych mieszkańców. Jest podróżnikiem - pasjonatą, jak twierdzi “uzależnionym od odkrywania nowych miejsc, obcych krajów i kultur”.
Buczos podczas 4. miesięcznej, samotnej podróży po Ameryce Południowej. Valle de Cocora. Kolumbia 2016
Ale podróże to nie jedyna pasja Buczosa. Od blisko 25 lat jest nią także taniec - breaking, popping oraz powiązane taneczne style. Swoją przygodę z tańcem rozpoczynał jeszcze w latach 90., ucząc się ruchów z teledysków nagrywanych na VHS z kultowych kanałów muzycznych MTV oraz Viva Zwei. Jest uznawany za jednego z pierwszych (jeśli nie pierwszego) b-boya w Mielcu (b-boy - mężczyzna wykonujący b-boying lub breaking - taniec powszechnie określany jako “breakdance”).
Od wielu lat tańczę już głównie dla siebie, z czystej zajawki. Czasem wyskoczę ze znajomymi na jakiś trening. Od dawna jednak nie biorę udziału w żadnych contestach, ale nie ukrywam, że cały czas śledzę to, co dzieje się w światowym i polskim breakingu - wyjaśnia Buczos.
Jak się okazuje, mielczanin ma jeszcze jedno ciekawe hobby. Nagrywa taneczne sety w miejscach, które odwiedza. Na instagramie właśnie umieścił krótki set nagrany w miejscowości Vang Viengh w Laosie. Zobaczcie sami:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.