reklama

Zbigniew Smółka: Najważniejsze jest obustronne zaufanie

Opublikowano:
Autor:

Zbigniew Smółka: Najważniejsze jest obustronne zaufanie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportStal Mielec w ostatnich tygodniach osiąga bardzo dobre wyniki, które po fatalnym starcie sezonu pozwoliły mieleckim kibicom na nieco więcej radości.

Duża w tym zasługa pracy wykonanej przez trenera Zbigniewa Smółkę, który zimą poukładał zespół całkowicie według swojego pomysłu. Dziś Stal mimo trudnego terminarza wydaje się być o krok od utrzymania w I lidze, co jesienią według wielu wydawało się niemożliwe.

Spodziewał się pan, że początek rundy wiosennej będzie aż tak mocny w wykonaniu Stali Mielec?
- Piłka nożna to nie wróżenie z fusów i nie staram się skupiać na tym, czy spodziewam się czegoś, co będzie, czy FC Barcelona zdobędzie mistrzostwo Hiszpanii, czy też Real Madryt. Przygotowujemy się do każdego kolejnego meczu i właśnie od meczu do meczu żyjemy. Droga w piłce wygląda następująco: przygotowanie do danego meczu, podsumowanie tego meczu i droga do kolejnego.

Gdy obejmował pan ten zespół, niemal każdy skazywał go na pewny spadek. Teraz każdy musi się ze Stalą liczyć i wiedzieć, że mecz z tą drużyną – bez względu na to, czy jest u siebie czy na wyjeździe – to trudny mecz, w którym trzeba dać z siebie maksimum. Jak udało się tych zawodników odbudować?
- Czas na tego typu podsumowania przyjdzie, gdy osiągniemy swój cel, którym jest utrzymanie, a następnie, gdy skończy się sezon. Wiemy, że te rozgrywki są trudne, a nam pozostało do rozegrania jeszcze kilka meczów, z czego większość na wyjeździe. Na tych terenach zdobywa się ciężko punkty. My musimy zdobyć około pięciu punktów, by się utrzymać, czyli celu na chwilę obecną jeszcze nie osiągnęliśmy. Jeżeli uda się ten klub utrzymać, to będzie duży sukces, bo wielu moich przyjaciół, kolegów trenerów w momencie, gdy mówiłem, że jadę do Mielca, powtarzali, że jest to pchanie się w bagno i w sytuacje, w której spadek jest nieunikniony. Cieszę się przede wszystkim z tego, że bardzo szybko złapaliśmy wspólny język z piłkarzami, a szczególnie tymi, którzy byli tutaj długo. Są to zawodnicy, którzy zrozumieli, jaka droga nas czeka oraz mnie, a ja staram się zrozumieć ich. Wspólnie tą drogą idziemy krok po kroku. Kolejną rzeczą, która mnie cieszy, to fakt, że każdy z tych piłkarzy się rozwija. Wiele czynników złożyło się na to, że wynik oraz gra zespołu są dużo lepsze.

Te sceptyczne opinie dały panu dodatkową motywację do jeszcze cięższej pracy, by wyciągnąć Stal z dolnych rejonów tabeli?
- W każdym klubie staram się pracować podobnie oraz ciężko na tyle, na ile umiem i na ile się da. Każdy trener powinien mieć tzw. swoją złotą i srebrną godzinę każdego dnia. To cytat wyciągnięty od mądrych ludzi – złota godzina to czas tylko dla siebie na przemyślenia, chłodne spojrzenie na wszystko, a srebrna godzina jest na dokształcanie, bo musimy się rozwijać. Nie wiem, czy takie opinie dodają dodatkowego kopa, ale na pewno im trudniej, tym później przyjemniej. Trenerzy idą tam, gdzie ich chcą, a ja chciałem na ten szczebel wrócić i udowodnić, że go znam i sobie na nim poradzę. Stal zaufała mi, a ja, gdybym przychodził tutaj bez motywacji i wiary w sukces, nie osiągnąłbym celu. Nawet gdy miałem chwilę zwątpienia, to wsparcie bliskich i zaangażowanie zawodników na treningu tę wiarę wzmacniało.

Więcej w 18 numerze Korso

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE