Wzniesiony w latach 1518 – 1529 przez Mikołaja z rodu Ligęzów, herbu Półkozic, przeszedł, jak większość polskich zabytków zawiłe koleje losu. Pozostawał siedzibą rodu Ligęzów do 1578 roku, kiedy to przeszedł w ręce rodu Koniecpolskich, jako posag Anny z Ligęzów. W następnym stuleciu przeszedł na własność rodu Tarnowskich herbu Leliwa, aby w 1668 roku trafi ć w ręce Władysława Reya herbu Oksza, w prostej linii potomka Mikołaja Reja z Nagłowic. Zamek w Przecławiu pozostawał siedzibą rodu Reyów aż do 1944 roku.
Przetrwał obie wojny światowe bez poważnych zniszczeń, pozbawiony został jednak wielu cennych zbiorów. W latach powojennych pomieszczenia zamkowe były użytkowane w sposób zupełnie niezwiązany z charakterem budowli – służyły m. in. jako magazyny. Taki sposób eksploatacji powodował stopniowe niszczenie murów i degradację wspaniałego zabytku. Dzieła zniszczenia dopełnił pożar, który wybuchł w 1967 roku. Mimo zniszczeń, dwa lata później zamek został wpisany do rejestru zabytków. W rok później został przejęty przez WSK „PZL - Mielec”. Nowi posiadacze zamku okazali się bardziej odpowiedzialni i wrażliwi na wartość zabytku. Doprowadzili nie tylko do wstrzymania postępu zniszczeń, ale zaangażowali też wielkie środki i starania, by przywrócić budowli dawną świetność. Sztab artystów, naukowców, konserwatorów pracował w latach 1975 – 1988 nad przywróceniem tej perełce polskiego renesansu dawnego blasku. Obecnie zamek wraz z otaczającym go parkiem znajduje się znów w rękach prywatnych, jednak jest dostępny dla zwiedzających i spacerowiczów.
Do Przecławia warto wybrać się o każdej porze roku, aby pospacerować po parku lub spędzić czas, zwiedzając zabytkowe wnętrza. Już sam widok bryły zamku zapewnia wspaniałe wrażenia estetyczne. Monumentalne białe ściany z finezyjnymi zdobieniami przywodzą na myśl bajkowe pałace. Sylwetka budowli zachwyca lekkością, wysmakowaną formą i elegancją. Dlaczego zatem zamek, a nie pałac? Otóż przecławska posiadłość ma, oprócz walorów estetycznych, niezaprzeczalne walory obronne. Zbudowana została jako rezydencja obronna i mimo kolejnych przebudów i remontów zachowała taki charakter. Zamek położony jest na wzgórzu nad doliną Wisłoki i potokiem Słowik. Dzięki temu widoczny jest już z daleka – jego białe ściany wspaniale odcinają się na tle zieleni parkowych drzew. Duży park w stylu angielskim stanowi wspaniały teren do spacerów dla całych rodzin, jest także tłem dla wielu sesji zdjęciowych. Jesienią zachwycają kolorowe liście klonów, a dzieci z pewnością ucieszą się z wielkiej obfitości kasztanów, spadających wprost pod nogi z pięknych kasztanowców. Osoby o słabych nerwach powinny jednak pamiętać, by spacer zakończyć przed zmrokiem… Znany historyk sztuki Franciszek Klein spędził swego czasu na zamku noc, którą sam nazwał „nigdy niezapomnianą”. Przez większość nocy nie dawały mu zasnąć potępieńcze wrzaski i wycia, a strach dławił gardło. Dopiero o świcie okazało się, że przyczyną piekielnych hałasów nie były nocne harce złych duchów, ale pies, zamknięty przypadkowo w jednej z zamkowych piwnic. Doskonała akustyka sklepionych pomieszczeń spotęgowała wycie i szczekanie uwięzionej psiny, pozbawiając uczonego gościa nocnego wypoczynku. Wydarzenie to, wraz z innymi wspomnieniami z przecławskiego zamku, zostało później przez niego opisane w „Notatniku krakowskim”, wydanym w 1965 r. przez Wydawnictwo Literackie. Choć miłośnicy duchów mogą czuć się w tym momencie rozczarowani, to jednak nie powinni rezygnować z wizyty w tym uroczym miejscu. Jego wygląd i atmosfera sprzyja zarówno relaksowi, jak i refleksji historycznej.